niedziela, 15 lipca 2012

Inne spojrzenie

Inne spojrzenie na świat i wszystko wygląda inaczej. Wystarczy popatrzeć na pewne sprawy obiektywnie, nie spinać się, nie oczekiwać zbyt wiele. Ile więcej wtedy dostrzeżemy  małych szczegółów, które zwykle nam umykają. Zobaczyłam tę zależność ostatnio. A wniosła w nasze życie bardzo, bardzo dużo ! Obudziłam się kilka miesięcy temu i uświadomiłam sobie, że błądzę po omacku do celu. Nie wiedziałam jak do niego dojść, mimo to starałam się to osiągnąć. Całkowicie to bezsensowne było. Wystarczyło cieszyć się z małych rzeczy. Nie mieć takie parcia na sukces. Aż przyszedł sam.
dzięki Kamila !
W naszym obedience od zawsze było sporo roboty. Ri nie był psem, który skupiał się sam z siebie. Nie czerpał z tego zbytniej przyjemności. Wiele miesięcy poświęciłam żeby go tego nauczyć. Jednak skupienie to podstawa tego sportu. Następnie nasz kolejny ogromny problem to aport. Rico uwielbiał aportować wszystko. Z aportowaniem koziołka również nie miał problemu. Jednak pojawił się kiedy chciałam nauczyć go siadania z tymże aportem w pysku przy nodze. Próbowałam na wiele sposobów, ale  żaden nie przynosił rezultatów. Owocem tych starań były jednie rozczarowanie i strach przed koziołkiem, który potem obudził się w Ri. Wyszło na to, że musiałam więcej naprawiać. Spalało to mnie i psa. Właśnie wtedy obudziłam się, że coś jest nie tak, że powinnam zmienić pewne rzeczy w naszej współpracy. Spróbowałam. Kompletnie bez spiny i... wyszło ! Na prosty, wręcz głupi sposób Rico skumał o co chodzi i od tamtej pory uwielbia to ćwiczenie całym sobą. Tylko cieszyć się z takich rzeczy, że po tylu miesiącach udało się w końcu siebie nawzajem zrozumieć ;)
Następnie pojawiały się kolejne sprzeczki i nieporozumienia. Nigdy pies od razu nie zrozumie o co nam chodzi. Wtedy wystarczy cierpliwie czekać i próbować. Zaczęłam tak pracować z Rico. Efekt natychmiastowy. W ciągu praktycznie jednego spaceru pies ogarnął aport kierunkowy. A na jednym treningu węchowy. Cudo, nie border ;) Na chwilę obecną przerabiamy w większości już ćwiczenia regulaminowo trójkowe. Unoszę się z dumy, że w tak krótkim czasie on zdołał to zrozumieć, a przy tym tak długo utrzymywać swoją chęć do pracy. Krótko mówiąc zaczął to uwielbiać !
takie chodzenie przy nodze uwielbiam!
Zaczęłam uwielbiać tego psa w pracy ! Ostatnimi czasy to sama przyjemność współpracować z nim. Na lepszego bordera pod tym względem trafić nie mogłam. Uważam, że na wiele go stać. Zobaczymy czy ja nad nim nadążę.
W domu to również pies mistrz. Nie mam z nim już żadnych problemów typu gryzienie mebli czy nieumiejętność odpoczywania. Jeżeli nic nie robimy potrafi przespać cały dzień, jak nie border ;)albo męczyć  rodzinkę o mizianie. Śmieję się wtedy z niego, że zamienia się w kota. A na słowa: "Rico idziemy na dwór?". Podnosi się jak na skrzydłach i leci do drzwi. Wręcz pośpiesza mnie żebyśmy wyszli jak najszybciej, bo tam będzie robota ! W domu także zdarza nam się popracować, ale całkowicie zabawowo. Kiedy powiem magiczne słowo "Koniec". Pies wraca do udawania kocura.
Na luźnych spacerach nadal zdarza mu się coś odwalić. Jednak pracujemy nad tym. Nie da się wszystkiego wyrzucić w stu procentach, bo jego dziwna psycha robi swoje. Bywa nieprzewidywalny i muszę zawsze o tym pamiętać. Ogarniamy to powoli i staram się nie załamywać.
Pozdrawiamy A&Ri !

piątek, 6 lipca 2012

Frisbiacze

Wstać o 5 rano, pojechać o godzinie 6 pociągiem pełnym ludzi do Warszawy, zgubić się w parku, wracać cała brudna w ziemi - oto definicja szczęścia. Dziwne? Nie ! Właśnie mimo tego wszystkie wspominam dzisiejszy poranek bardzo, ale to bardzo pozytywnie.
Spotkaliśmy się dzisiaj z Paulą Gumińską na wylicytowaną sesję i lekcje frisbee. Poznaliśmy przy okazje Hondzię-Mondzię, którą Rico mocno polubił, ja z resztą też, bo to bardzo milusi piesek jest ;) Nic dodać, nic ująć. Lekcja dała mi wiele, bo pokazała nasze braki i to nad czym musimy popracować. Jak się okazało jest tego dość sporo ale przecież to my ;) więc na pewno wcześniej, czy później się z tym uporamy. Musimy popracować nad puszczaniem, puszczaniem, puszczaniem, łapaniem, puszczaniem, łapaniem, wybijaniem się, puszczaniem, łapaniem... albo krócej ogólnym ogarnięciem :) Chociaż sądzę, że nie było naprawdę najgorzej. Oprócz tej dawki informacji do przetrawienia dostaliśmy cudowne zdjęcia na których mój piesek SKACZE, a takich do tej pory mieliśmy bardzo mało. Cieszę się, że kolekcja się powiększa! Dzięki Paula !
Obiecane super fotencje:
  
łoś?;>  
border w borderzym raju:)
łapcie, łapcie mamo!
ta mina wyraża więcej niż tysiąc słów.
dostojny pan i władca ;)
z Hondzią, czy tylko ja widzę w nich podobieństwo ? ;>

nasze pikne overy.
ładne światło, pies i dysk- czego chcieć więcej !
pies ninja
kolejny pies ninja ;)
Dziobaki jednak skaczą !
kolejny dowód !
portrecik :)
Pozdrawiamy A&Ri !