wtorek, 18 lutego 2014

Powroty..

Od dłuższego czasu zbierałam się aby powrócić do bloga, gdyż umarł zupełnie na kilka miesięcy. Jak wiadomo życie pisze nam różne scenariusze, niestety w moim zabrakło już zwyczajnie czasu na rzetelne prowadzenie bloga, czego z perspektywy czasu bardzo żałuję. Działo się u nas wiele, a część z tych historii nawet teraz ciężko mi odtworzyć, a blog jest dla mnie swego rodzaju miejscem, gdzie zbieram wszystkie informacje o moim życiu z Rico. Do tej pory uwielbiam wracać do starszych notek... Sama nie wiem, kiedy minęło tyle czasu, ale nasza mała część internetu istnieje od trzech lat. Na przestrzeni tego czasu zmieniło się wiele- ja, pies, nasza wspólna relacja, a co za tym idzie nasze wspólne życie. Piękna sprawa :)
Przełomowym momentem było dla nas zdecydowanie dostanie się do klasy trzeciej w obedience. Jestem dumna z mojego psa i jednocześnie zadowolona z siebie, że pomimo ciężkiej drogi do sukcesu udało się go nam osiągnąć :)  procentuje on do tej pory, bo jest dla mnie w pewien sposób motorem i motywacją do dalszego działania na każdym polu, nie tylko w szkoleniu psa, ale także w moim życiu prywatnym. Mimo to apetyt rośnie w miarę jedzenia i oczywiście będziemy rozwijać się dalej w tym sporcie. Jest jeszcze wiele do zrobienia, więc i wiele zabawy przed nami!
Na początku grudnia byliśmy na treningowych zawodach w Alto. Wspominam je bardzo dobrze. Pojechałam tam po konkretne cele - ładne chodzenie przy nodze oraz zostawanie- udało mi się obydwie rzeczy pięknie z Rysiem zrealizować. Chodzenie (bo to nad nim bym się chciała na chwilę zatrzymać) po wielu miesiącach pracy zaczyna wracać na prostą. Sprawiłam, że mój pies kocha to ćwiczenie najbardziej ze wszystkich i zawsze chce więcej, co bardzo mocno procentuje na wyraz jego pracy. Z racji jego wesołego usposobienia wygląda to  bardzo dobrze ze strony motywacyjnej. Naszą bolączką od zawsze było skupienie, które poprawiło się ogromnie! Pies cały czas ze mną, skupiony na zadaniu i na mnie - moje marzenie, które osiągnęłam ciężką pracą <3 Oczywiście błędy technicznie pojawiają się nadal, aczkolwiek nie są na tyle "drastyczne" co by nad nimi płakać. Wystarczy kilka treningów i to nabierze jakiegoś kształtu :) Z heelworku nie byłam zadowolona jedynie ja, doceniła to również bardzo Magda Łęczycka, która tamtejsze zawody sędziowała. Stwierdziła, że poprawa w Rysiowej pracy nad tym ćwiczeniem jest bardzo widoczna. Pochwaliła również mnie- za spokój i opanowanie podczas startu. Tutaj praca nad własną psychiką dużo dała. Chociaż nie ukrywam, że zawody nigdy nie były dla mnie przeszkodą nie do pokonania i nigdy bardzo się nie stresowałam, jednak z każdym kolejnym startem jest lepiej. Traktuję to po prostu jak trening, a więc mój pies również tak do tego podchodzi :)
Nasz drugi sport nad którym skupiliśmy się bardziej przez jesień, czyli agility... Kolejne zadziwiające progresy, osiągnięte skrupulatną pracą. To wszystko można porównać do elementów puzzli, gdzie spędzamy wiele czasu na dobranie dobrego elementu, aby połączyć to wszystko w jedną, stałą całość.
W miniony weekend byliśmy na zawodach w Bydgoszczy. Był to nasz debiut w A1 oraz w klasie OPEN. Jechałam na zawody z pewną dozą niepewności, ponieważ przez ostatni miesiąc nie ćwiczyliśmy, bo warunki atmosferyczne nam na to nie pozwalały. Slalom był dopiero co zrobiony, więc tutaj od razu pojawiała się wątpliwość, jak pies poradzi sobie na tej obcej przeszkodzie. Tak jak sądziłam, Ri miał problemy, aczkolwiek całkowicie natury technicznej i robił slalom, kiedy go naprostowałam, mimo to dostawaliśmy piękne DISy. Z większości biegów jestem na prawdę zadowolona, bo błędy pojawiały się jedynie na niedokończonym slalomie. Same sekwencje biegaliśmy dobrze, często na czysto. Szkoda mi egzaminów, bo uciekły nad sprzed nosa łapki :( Jak to się mówi "życie"... Jak nie te zawody to kolejne :)
Sama impreza była bardzo fajnie zorganizowana, będę miło ją wspominać. Wybraliśmy się wielką ekipą freexową, więc nie można było narzekać na nudę :)
Puchnę z dumy po tych zawodach i jestem pełna podziwu do mojego psa, bo miał piękne momenty (oczywiście pojawiały się też te gorsze, ale nauczona doświadczeniem wiem już, że to wszystko do wypracowania). Jestem zadowolona sama z siebie, przez cały czas byłam w pełni skupiona, spokojna i po prostu gotowa, żeby stawiać czoło wyzwaniom - nie ma to jak ciągła praca nad samą sobą! Udało mi się stworzyć magiczną bańkę, w której znajdowałam się jedynie ja, mój pies i postawione przed nami zadanie- mam nadzieję, że nie raz uda mi się to powtórzyć :)
Tutaj opisałam sprawy związane z naszą pracą i aktywnością. Aczkolwiek w czasie naszej internetowej nieobecności Rysiowi stuknęły trzy lata na karku. Wiek coraz to poważniejszy, ale wydaje mi się, że również wiek największych zmian w jego psychice. Ten pies nieustannie mnie zaskakuje, to jest piękne. Kilka dni temu minęła nam również trzecia rocznica wspólnego życia, w uśmiechu,łzach, szczęściu, nieszczęściu, słońcu, deszczu. To już nasza czwarta wspólna zima, początek kolejnego, mam nadzieję niesamowitego roku, Pełnego wrażeń i nowych doświadczeń. Nie jestem w stanie opisać słowami tego ile ten pies mi dał... Bez skrupułów mogę powiedzieć, że to były trzy najlepsze lata mojego życia. Mam nadzieję, że będzie jeszcze wiele takich wspólnych. Znamy się jak łyse konie i po prostu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Każde z nas ma gorsze i lepsze dni, ale na tym to wszystko polega, aby cały czas nie tracić wiary i nadziei. Bywają ciężkie momenty, kiedy poświęcam mu mało czasu, a on mimo to każdego dnia wiernie na mnie czeka aż wrócę do domu i patrzy cały czas z tą samą iskrą w oku. To dla niego się staram, to dla niego warto... Nigdy nie sądziłam, że można nawiązać taką więź ze zwierzęciem. Okazało się, że Rico oprócz bycia moim najlepszym przyjacielem, jest też oknem na zupełnie odmienny świat, który jest pełen kolorów i ciekawostek do odkrycia. Posiadanie psa jest czymś niesamowitym, a uświadamiam sobie to nie wtedy, kiedy wygrywam zawody, a w normalnych chwilach...

Pozdrawiamy A&Ri!