wtorek, 24 grudnia 2013

Marry Xmas Everyone!!


Wesołych Świąt w miłej i spokojnej atmosferze, niech te święta będą dla Was wszystkich czytających wyjątkowe i pełne dobrych chwil. Aby był to czas spędzony z rodziną i osobami najbliższymi Waszym sercom. Wszystkiego Najlepszego :)
A&Ri!

niedziela, 13 października 2013

WE DID IT!

Ciężką pracą można osiągnąć wszystko- wystarczy mieć plan i motywacje do jego realizacji :)
Spełniło się moje ogromne marzenie, zawsze tak odległe i takie nierealne.... Nie sądziłam, że będę mieć tyle wytrwałości i chęci, aby tego dokonać, a jednak zadziwiłam samą siebie ;)
Na Rzeszowskich Zawodach Obedience wystartowaliśmy w klasie drugiej. Byłam pewna niepewności przed tym startem, bałam się zupełnie nowych ćwiczeń, jak i naszej stałej bolączki- chodzenia przy nodze.
Chociaż to już jest chyba moją prywatną tradycją, co zadziwia wszystkich wokół-nigdy nie stresuję się zawodami i samym występem. Tak jak większość osób przed swoim startem obgryza paznokcie ze zdenerwowania lub wymyśla w głowie niezliczone ilości złych scenariuszy... ja po prostu się wyłączam, tworzę jakąś barierę w swojej głowie i nie skupiam się nad tym. Co sprawia, że na start wychodzę "świeża" i gotowa, staram się aby z psem było tak samo.
Niestety tym razem nie do końca mi się to udało, a raczej nie miałam możliwości zachowania tego "stanu zen" przez cały swój start. Stało się tak, ponieważ ładnie mówiąc wystąpiły pewne nieporozumienia pomiędzy Panią Sędzią, Panią Komisarz oraz regulaminem. Takie zachowania sprawiły, że lekko się wzbudziłam, bo nie byłam w stanie w pełni zaufać prowadzeniu komisarza na ringu i sama musiałam cały czas czuwać - jak się można domyślić, odbiło się to na psie. Jednak Rico był bardzo dzielnym pieskiem i daliśmy radę, ba nawet zaliczyliśmy ten start na ocenę doskonałą z 275 punktami i pierwszą lokatą!!!
Filmik:

To teraz poszczególne ćwiczenia:
1. Siad w grupie przez 1min 10/10pkt
Wylosowałam pierwszy numer startowy, więc wchodziliśmy na ring pierwsi, co było super sprawą. Rico ładnie wysiedział, niestety zdarzało mu się rozglądać, nad czym musimy zdecydowanie popracować.
2. Chodzenie przy nodze 7,5/10pkt
Z racji tego, że byliśmy pierwsi, zaczynaliśmy ćwiczyć od razu po zostawaniu. Rico w pierwszym momencie w ogóle nie ogarniał. Ze mną było też coraz gorzej, bo prawie w ogóle nie słyszałam co mówi do mnie komisarz przez co byłam bardzo spięta... Wiedziałam, że to ćwiczenie nie będzie udane, ale i tak byłam bardzo zdziwiona na liczbę punktów, którą dostaliśmy za to wykonanie.
3. Stój i siad w marszu 8,5/10pkt
Chodzenie już lepsze niż na wcześniejszym ćwiczeniu. Ładny stój, ale małpiszon mi się delikatnie ruszył kiedy go mijałam. Siad bez zarzutu.
4. Przywołanie z zatrzymaniem stój 9,5/10pkt
Tempo całkiem ok, mógł lepiej się zatrzymać. Sukcesem jest to, że już nie walnął mnie tak brutalnie w nogę jak był w stanie wcześniej zrobić...
5. Kwadrat 10/10pkt
Ładnie odnalazł kwadrat, położył się bez zarzutu, fajnie się też odwołał. Piękna dyszka :D
6. Aport kierunkowy 10/10pkt
Tutaj nastał początek mojego poddenerwowania, kiedy to chcąc odprowadzić psa do pachołka, praktycznie zostałam cofnięta, bo Paniom wydawało się, że psa powinno się do tegoż pachołka wysłać. Ja zdębiałam, bo nie wiedziałam w pierwszym momencie co zrobić, a potem zrobiłam swoje, czyli tak jak w regulaminie jest przedstawione to ćwiczenie. Jedynie na co mogę ew. narzekać to na to, że Rico w pierwszy momencie długo szukał aportu, chociaż wcześniej wybrał dobry kierunek. Jednak domyślam się, że mogło to być też podyktowane wcześniejszym zamieszaniem. Mimo to dzieciak był bardzo dzielny :)
7. Patyczki 6,5/10pkt
Tutaj moje zdenerwowanie osiągnęło szczyt. Pani Komisarz po odebraniu ode mnie aportu kierunkowego i zabraniu drugiego poszła je wyrzucić poza ring. Następnie w niedalekiej odległości od wyrzuconych aportów zaczęła rozkładać patyczki. Wysłałam psa, jednak on był święcie przekonany, że patyczki KONIECZNIE znajdują się w miejscu w którym komisarz wyrzuciła aporty. Poskutkowało to tym, że mój pies znalazł się poza ringiem, ale z uporem maniaka szukał patyczków. Musiałam go kilka razy zawołać zanim zorientował się, że to jednak nie to miejsce. Kiedy odnalazł już właściwe patyczki, znalazł na szczęście ten dobry. Mimo to możecie sobie wyobrazić jak mocno zabiło mi serce, kiedy pies wypruł mi poza ring, myślałam że dostaniemy DISa z miejsca. Jednak Rico cały czas był w trybie pracy i wytrwale szukał, to nas uratowało :)
8. Zmiany pozycji 7,5/10pkt
Po emocjach przyszła pora na kolejną dawkę. Kiedy zostawiłam już psa i odeszłam na pożądane 10m . Komisarz zaczęła zmieniać kolejność, jednak szybko się zorientowałam, że komisarz się pomyliła i za dużo razy zmieniała tablice. Wzbudziło to we mnie niepewność, w psie oczywiście również :) Także ćwiczenie wyszło jak wyszło.
9. Aport koziołka przez przeszkodę 9/10pkt
Rico dotknął przeszkody, kiedy wracał z aportem. Z reszty jestem na prawdę bardzo zadowolona :)
10. Wrażenie ogólne 8/10pkt
Pani Sędzia miała ogromny problem ze sprecyzowaniem się czy Rico się jej podobał. Stwierdziła, że jest zdecydowanie za wesoły, a ja za dużo go chwalę pomiędzy ćwiczeniami. Co jest śmieszne, nie chwaliłam go prawie w ogóle, jedynie co to lekko drapałam go za uchem. Jednak wg Pani był to bardzo duży doping, no cóż nie mnie oceniać... Nie byłam jedyną, która dostała ostrzeżenie za to, że pies jest zbyt wesoły ;)





Jestem z tego startu zadowolona, myślę że mogłoby nam pójść o wiele lepiej i płynniej, gdyby nie pewne warunki środowiskowe. Puchnę z dumy na myśl jaki Ri był dzielny w tym wszystkim :) Musimy nabrać zdecydowanie więcej doświadczenia startowego i będzie miodzio!
Udało nam się dostać do upragnionej trzeciej klasy, w dodatku w przeciągu jedynie trzech startów w ciągu jednego roku :) Myślę, że to jest sukces, trzeba tez zważać na nasz wiek, Rico ma niecałe trzy lata, a ja chyba jestem jednym obecnie przewodnikiem psa w klasie trzeciej, który jest niepełnoletni, zawsze to też jakiś sukces :) Do dwójki przygotowałam Rysia już całkowicie sama, opierałam się jedynie na opracowanych przez siebie planach treningowych, jak widać przyniosło to dobry skutek :) Jeszcze do mnie to nie dociera, że udało się nam wykonać plan na ten rok!!!
Teraz przed nami dużo pracy nad dopracowaniem ćwiczeń w klasie trzeciej i kto wie... może już niedługo pokażemy się w klasie mistrzowskiej :)
To była bardzo pamiętna chwila dla mnie, nie tylko dlatego że spełniło się moje wielkie marzenia, ale również dlatego, że mam nadzieję mogę być przykładem osoby, która nakładem pracy może zdziałać tak wiele! Z moim niewychowanym, mającym mnie głęboko gdzieś borderem w przeciągu roku udało mi się przejść do trzeciej klasy obedience. Walczcie o swoje marzenia, warto! Piękne uczucie doświadczyć czegoś takiego, wejść na swoje prywatne Mount Everest!
A pomyśleć, że dokładnie rok temu przeżywałam załamanie i chciałam zrezygnować z obedience, twierdząc że nigdy nam się nic nie uda dokonać w tym sporcie... życie potrafi zaskakiwać :) Dlatego warto łapać wiatr w żagle i ŻYĆ!
Pozdrawiamy A&Ri!

poniedziałek, 30 września 2013

Wrzesień...czyli miesiąc pozytywnych emocji :)

Zleciał, nawet nie wiem kiedy. Zaczęła się szkoła, nauka i... pełno obowiązków;)
Miesiąc ten był na pewno bardzo pracowity, owocny w wiele nowych wrażeń i doświadczeń. Postaram się po kolei opisać chociaż w kilku słowach to co u nas się ostatnio działo.
W pierwszy weekend września byliśmy na finałach DCDC - atmosfera jak zawsze nieziemska! Mimo tego, że jestem czynną zawodniczką obedience i agility uważam, że to co się dzieje na finałach dogfrisbee w Warszawie jest nieporównywalna z niczym! Każdy się wspiera, cieszy się z sukcesów, zero konfliktów-piękna sprawa :) Chciałabym bardzo doświadczyć TAKICH emocji w "moich" sportach.
Kolejny rok z rzędu zgłosiłam się z psiurem na Dog Dartbee i Time Trial, oczywiście jak to już na tradycję przystało- nie wystartowałam, bo tym razem zaspałam :) Kto wie... może za rok nam się w końcu uda?
Oprócz tego jak co roku widzieliśmy się z Rysiową siostrą- Lomo. Cudowne są takie spotkania, kiedy można porównać rodzeństwo, odnaleźć wiele wspólnych cech w wyglądzie i charakterze...ach ta genetyka, niezmiernie moja ukochana dziedzina biologi :)

Zaś w sobotę, 14 września byliśmy na zawodach treningowych na Placu Agility. Zawody super zorganizowane, wszystko przebiegało sprawnie i bez zbędnych ceregieli- uwielbiam takie konkrety :) Co do naszych biegów- generalnie jestem bardzo zadowolona, bo już wtedy byliśmy po prawie 3 tygodniowej przerwie od treningów agility. Biegało nam się fajnie, bo w końcu RAZEM. Czułam, że biegam jako team- to było super doświadczenie. Niestety na pudle nie stanęliśmy ani razu, bo pojawiały się błędy, głównie odmowy na hopeczkach- ale to nasz odwieczny problem, który z miesiąca na miesiąc zanika, także nie dziwiły mnie te akcje. Bardzo dobrze wspominam ten dzień, był pełen dobrych emocji, ,kolejnych super wspomnień :)



Na kolejny tydzień zostawiłam mojego burka i sama wyjechałam na Mazury, aby wrócić w piątek i z samego rana w sobotę(20.09) wyruszyć w podróż do Radomia - na nasze pierwsze OFICJALNE zawody agility. Tyle juz biegamy, że aż głupio mi było z tym, że dotychczas ani razu nie udało nam się wystartować. Jak się możecie domyśleć - to był kolejny weekend pełen dobrych wrażeń! Udało nam się stanąć na pudle aż cztery razy z czego jestem bardzo zadowolona :)
Oto wyniki:
Jumping "0"1- 3/8 (5pkt)
Jumping"0"2- 1/8 (10pkt karnych) Jako jedyni ukończyliśmy ten bieg bez DISa.
Agility"0"1- 3/8 CZYSTO!
Jumping"0"3- DIS
Jumping"0"4- 3/8
Agility"0"2- DIS

Oczywiście nie obyło się bez punktów karnych, jak się możecie domyślić, za odmowy na hopeczkach :) Ach, ten mój Rynio! Bez tego życie byłoby nudne :) Filmik mam i postaram się w "najbliższej przyszłości" ogarnąć. Jednak kiedy dokładnie to nastąpi- nie mam pojęcia :)
Co zadziwiające najbardziej jestem zadowolona z DISowego przebiegu Agility w niedzielę, gdyż DISa dostaliśmy dlatego, że cofnęłam psa na zostawaniu( ach, te treningowe sprawy :) ) poza tym bieg był na prawdę bardzo, bardzo przyzwoity!
Generalnie na tych zawodach biegało mi się bardzo fajnie, torki jak na zerówkę, wcale nie były takie proste i oczywiste jakby to się mogło wydawać :) Były momenty:"na pomyślenie", a my ładnie dawaliśmy sobie radę :) Nie byłoby tak cudownie gdyby nie nasz kochany klub... FREEXY! Taka atmosfera tylko z nimi! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Żałuję, że tak mało zawodów jest w Polsce po takim cudownym evencie :(

W kolejny weekend(27,28.09) mieliśmy w planach debiut openowy na Mistrzostwach Polski Agility, ale los tak chciał, że pewne sprawy zmusiły mnie do rezygnacji. Szkoda straszliwie, bo atmosfera tam była podobnież bombowa i żałuję, że chociaż na chwilę nie mogłam oderwać się od nauki i przyjechać pokibicować! Mimo to Freexy pięknie się wybroniły i znów Mistrzostwo Polski zostaje w klubie, duma rozpiera, oj rozpiera :)

Żeby było miło i sympatycznie... Wrzesień co prawda się już kończy, ale przed nami cały październik, zapewne jeszcze bardziej pracowity dla mnie aniżeli jego poprzednik, mimo to chcę wkroczyć w niego z uśmiechem na twarzy i werwą do działania :) Przed nami zawody obedience w Rzeszowie, więc teraz jeżeli tylko czas mi pozwala, dzielnie ćwiczymy i się doskonalimy :) Byle do przodu!

Za zdjęcia bardzo dziękuję Natalii Śliwińskiej oraz Wandzie Krawczuk :)

Pozdrawiamy serdecznie A&Ri!

środa, 28 sierpnia 2013

Na koniec...

...powracamy do początku, wakacji oczywiście :) Wspominam NIESTETY znów- gorące dni czerwca, kiedy to byliśmy na zawodach w Więckowicach. Dostałam od Kamili kilka porywających moje serce ujęć.
Oto i one:
Tak na początku pięknie leżałem!

W dodatku ślicznie się skupiałem :)

Chodziłem na kontakcie...

Skupiałem się przed ćwiczeniami. 

Potem ładnie chodziłem..

i chodziłem..

i non-stop się uśmiechałem ;)

Biegałem jak zając do kwadratu !

Ślicznie warowałem ;)

Cieszyłem się razem z mamą :)

Pędziłem do aportków!

Czasem na łeb, na szyję...

Ale nie wytracałem prędkości..

To wszystko pomimo mojej i maminej ułomności psycho-fizycznej :)
Ten post będzie podsumowaniem tych wakacji. Niestety nieuchronnie dobiegają one końca. Pomimo tego, że dopiero co zdążyliśmy się rozleniwić, no i wypocząć oczywiście :)
Uważam, że dużo zrobiliśmy przez okres tych dwóch miesięcy, znacznie więcej niż rok temu. Do obedience miałam już opracowany plan treningowy, więc żadna minuta poświęcona temu nie była wcześniej, tą "niezaplanowaną". Sukces w pewien sposób osiągnęliśmy, bo udało nam się przerobić w sumie wszystkie ćwiczenia z wyższych klas. Jedynie chodzenie tłuczemy od podstaw, ale nadzieja umiera ostatnio, a ja mocno wierzę, że w końcu zrobimy chodzenie z moich snów i marzeń ;)
Na agility... coś pięknego TAK ogromnych postępów nie spodziewałam się za jakiś rok, a dostałam je pu zaledwie dwóch miesiącach! Oczywiście wielkie kroki naprzód poczynił pies, naumiał się slalomów i już żadna agilitowa przeszkoda mu nie straszna! Oprócz tego wbija sobie do główki, że hopeczek się nie omija, jeżeli mama o to nie prosi. Najważniejsza kwestia, którą nie wypada przemilczeć... non-stop Rysio zaskakuje wszystkich swoim GENIUSZEM, tak tak ten pies na każdym treningu teraz pokazuje mi, że warto, warto i jeszcze raz warto!
To była część agilitowo-psia,a  teraz pora na część agilitowo-Asiową, która też znacznie zmieniła się w przeciągu tych wakacji. Nauczyła się wiele nowego, bardziej ogarnia swoje ciało i handling, ale nadal w głowie powtarza jak mantrę "Kocie ruchy Aśka!", co by nie zapomnieć, jak ładnie i luźno biegać :) Dzisiaj na treningu dowiedziała się również, że z psem na agility można tańczyć... walca, o ! Dostała też zalecenia na udanie się na zajęcia jogi oraz wieleee innych, a to wszystko po to aby Asia w końcu nauczyła się ogarniać swoje nieogarnięte mocno ciało i nie przeszkadzała psu w jego misji rozwoju agilitowego :) Także trzymajcie kciuki, bo może kiedyś i to uda się osiągnąć! W sumie z takimi ludźmi nie wątpię, bo nic by tak nie wyglądało, gdyby nie Martynka i Niuka oraz wszyscy inni FreeXnięci w temacie. Dajecie najlepszego kopa do pracy!
Także działo się, oj działo! Mieliśmy swoje nieoficjalne debiuty... na pudle, w jedynkach, w openach, gdzie tylko się dało :) A bogatsi o tyle nowych doświadczeń, że aż się w głowie nie mieści! Chcemy jedynie więcej i więcej!
Pozdrawiamy pozytywnie zakręceni A&Ri!

sobota, 24 sierpnia 2013

Return to live !

Po miesiącu przerwy od agility spowodowanej moim wyjazdem, chorobą oraz po prostu "przerwą od treningów" powróciliśmy, zaczynając od zawodów treningowych organizowanych przez klub Fort. Bardzo przyjemne zawody, super organizacja, miła atmosfera... czego chcieć więcej? Jeszcze super obfite nagrody, no miodzio ! Mam nadzieję, że planują powtórkę ;)
Zdecydowałam się z Rico jeszcze na klasę 0, abyśmy na luzie jeszcze mogli pobiegać. Decyzji nie żałuję, bo biegało mi się świetnie, a torki wcale nie były zawsze takie "łatwe i proste" jak to się o zerówce powszechnie mówi. Działo się pewnie tak, gdyż sędziował Tomek, który słynie z zawiłych sekwencji i torów :)
Na pierwszy ogień Agility 0 i tutaj miła niespodzianka, bo pobiegliśmy na czysto za pierwszym razem. Jedynie szkoda mi tego przywołania po tuneliku, bo Rico wypruł w długą i musiałam mu przypomnieć gdzie jestem i gdzie mam zamiar biec. Resztę kocham całą sobą, bo w końcu tak dobrłam handling, że i mi i psu to bardzo pasowało. W KOŃCU TO OGARNIAM ! Ostatecznie zajęliśmy za ten bieg drugie miejsce z czego jestem bardzo dumna, bo nie wszystkie psy kończyły :)
Następnie jeszcze raz treningowo biegliśmy ten sam tor, także było ładnie. Na tuneliku już była poprawa, ale niestety jedna zrzutka się pojawiła, oczywiście całkowcie z mojej winy, jakby mogło być inaczej ;)
Kolejnym torem okazał się Jumping 0, teoretycznie wydawał się prosty i miły, więc postanowiłam utrudnić sobie życie top spinem. Jak to zazwyczaj w życiu bywa, bez sensu poniosły mnie ambicje i gdyby nie ten top spin, którego Ri do końca nie zrozumiał pobieglibyśmy również całkiem fajnie ;) Zaś powtóka tego biegu to była istna masakra! Odezwało się we mnie duże zmęczenie, które potęgowała jeszcze moja niedoleczona choroba sprawiły, że zgubiłam kontakt pomiędzy mózgiem i kończynami. Szkoda, bo tak się cieszyłam, że przez cały czas ogarniałam się na torze, no ale nigdy nie jest idealnie niestety.
Po za tym Rysie Pysie bardzo mnie zaskoczyły swoją kulturą i zachowaniem podczas zawodów. Nie odmużdżał się, ładnie siedział sobie w otwartej klatce lub po prostu leżał koło mnie, a moje NIE było dla niego słowem świętym :) Kolejna wygrana zawodów!
Oprócz tego na Olimpii odbyła się również premiera moich nowych, ukochanych bucików do biegania! Mimo, że są ze mną bardzo krótko, mają już swoją historię i są moimi "pupilkami" jeżeli można je tak nazwać ;) Udowadniają też mi, jak bardzo wkręciłam się w temat agility, ale również normalnego joggingu. Jeszcze rok temu wyśmiałabym osobę, która powiedziałaby mi, że kupię sobie buty do biegania! Widać życie pisze dla nas przeróżne scenariusze, za ten jestem mu szczególnie wdzięczna :) Dodając trochę prywaty powiem, że nie wyobrażam już sobie życia bez biegania i pomimo tego, że obecnie nie mogę za bardzo tego robić przez chorobę to tęsknie bardzo i już czekam tych biegających dni.
Podsumowując jestem bardzo zadowolona, bo impreza byłą bardzo miła, bez żadnych dziwnych akcji i na pewno będę ją dobrze wspominać.
Teraz zapowiada nam się cały tydzień pod znakiem agility i już nie mogę się doczekać!
Tutaj filmidło :
Ach, prawie zapomniałam! W pierwszy weekend sierpnia pojawiliśmy się na seminarium z Falowcami. Dowiedziałam się kilku ciekawych rad, które już wprowadzam w życie i widzę efekty :)
Mamy piękne fotki od Magdy Stodułko:
Smutne to, ale niestety wakacje dobiegają już powolutku końca. Zleciały niemiłosiernie szybko i ciągle biję się z myślami jak wiele rzeczy nie zdążyłam zrobić.. Za krótko, za krótko! Pomimo tego przez cały ten czas ostro pracowaliśmy, szczególnie pod względem obedience. Nieśmiałe plany na start są, co z tego wyniknie - sama nie wiem :)
Pozdrawiamy CIEPŁO A&Ri!

piątek, 26 lipca 2013

Hop, hop...

Znowu agilitowo, znowu Freexowo,znowu fajnie...
Postępy, postępy, postępy - to moja główna myśli, jeśli chodzi o agi, Dużo pracy i czasu wkładałam we wszystko co robię. Jednak agility jest dla mnie zaskoczeniem. Robiłam to, ale w każdej chwili byłam w stanie odpuścić. Wiedziałam, że  "to nie jest nasz sport", że co chwilę pojawiają się jakieś kłody rzucane nam przez los pod nogi...Ciągłe problemy ze skakaniem, mój nieogarnięty handling - dalekie to wszystko było od doskonałości. Nie wiem co trzymało mnie tak długo, że ciągle robiłam ten sport. Chyba jedynie moja siła walki. Cieszę się, że jednak nie odpuściłam, nie powiedziałam głośno " mam tego dość", chociaż wiele razy tak myślałam. Nie widziałam nadziei, a mimo to uparcie czekałam. Teraz wiem, że było warto! W ciągu dwóch miesięcy otworzyły nam się nowe drzwi, do świata agility z prawdziwego zdarzenia! Wszystko zaczęło się od poważnej decyzji zmiany klubu, nad którą myślałam pewien czas. Teraz nie żałuję, bo otworzyło mi to oczy na "inne" agility. Najbardziej zadowolona jestem z własnych postępów, bo nabrałam o wiele płynniejszych ruchów, bardziej ogarniam i jestem świadoma tego co i jak dzieje się między mną a psem na torze,a to bardzo przydatna umiejętność, aby dobrze rozplanować sobie przebiegi ;) Wcześniej patrząc na filmiki z toru myślałam " wystarczy biec", jednak to nie jest droga do sukcesu, zdecydowanie nie. Także po tych wszystkich przemyśleniach, w końcu opiszę to do czego zbierałam się od trzech dni- czyli o kolejnych, tym razem przełomowych zawodach treningowych.
Zawody odbyły się co prawa w moim obecnym klubie, więc przeszkody Rico znał jak własną kieszeń. Mimo to w głowie była pewna obawa co do Rysiowego skakania. Bałam się, że nadmiar emocji i stres spowodują to, że Ri znów odmówi mi skoków. Na szczęście WIELKIE I OGROMNE takie sytuacje się nie zdarzyły. Tzn. nie z jego winy, a raczej z mojej i mojego felernego prowadzenia go, ale jak to się mówi "pierwsze koty za  płoty". Dumna byłam z tego bardzo, że jednak się udało i nastąpił TEN wielce oczekiwany przełom w naszym agilitowym rozwoju i Rico ładnie, jak na siebie skakał.
Oczywiście co by tych obaw było nie za mało to pojawiła się kolejna- jak poradzimy sobie z biegami openowymi,. Tutaj to akurat dumna jestem z siebie, bo dałam radę. Zapamiętałam wszystko, starałam się bardzo.Wiadomo z różnym skutkiem, ale nie mogę zarzucić sobie tego, że nie próbowałam ;) Myślę, że oba biegi (Agility1 oraz Jumping open) przebieglibyśmy bez disów, gdyby nie fakt, że nie zdecydowałam się z Ri jeszcze na slalom. To całkowicie nowa przeszkoda dla niego i nie chciałam od razu wrzucać go na głęboką wodę - jeszcze zdążymy porobić przeróżne slalomki na zawodach, ja już się o to postaram! Także wracając do tematu- odpuściłam slalom, ale ze samych biegów jestem bardzo zadowolona ! Wymagało oczywiście to ode mnie większego wysilku, bo trzeba było przebiec calutką odległość slalomową na najwyżych obrotach, aby dobiec do kolejnej przeszkody... ale znów udowodniłam, że nie ma rzeczy niemożliwych :) Tak, tak da się tak bardzo wyciągnąć swoje nóżki i wyprzedzić szybkiego borderka! A właśnie, oprócz tego jestem zadowolona z Rysiowych stref, no może poza jedną na Agility 1, gdzie Ri wbiegł z takim impetem na kładkę, że dostał po zębach, więc potem radośnie przedreptał resztę kładki, ale wiadomo wypadki przy pracy się zdażają :)
Z takich trywialnych rzeczy... Rico ładnie czekał w klatce, ładnie pracował przy takiej temperaturze i ładnie ogarniał. Chociaż oczywiście widać po nim było fazę pt. " jestę na adżilitkach i jestę radosnym borderałkię", ale to jest jedna z cech, którą w nim kocham na agi, ten jego nieodparty zaciesz i urok, kiedy bawi się na przeszkodach! Taki jest Rico i nie wyobrażam go sobie, jako poważnego psa przy agi, zdecydowanie nie !
Co zastanawiające z każdym kolejnym biegem wydawało mi się, że biegał coraz to bardziej chętniej, pomimo ciągle wzrastające temperatury oraz poziomu trudności torków mój piesek stawał na wysokości zadania ! Nic, tylko go wielbić i kochać za takie poświęcenia!
Na koniec częstuję filmikiem, coby nietylko moje słowa opisywały to co się wydarzyło :
A i w tym ferworze tych cudownych incydentów, nad którymi głównie się skupiam, dodam że zajęliśmy nawet drugie miejsce w jumpingu 0 ! ;) Więc pierwsza nasza kurza łapka się dostała !
Pozdrawiamy cieplutko w te upalne dni, A& Ri !

wtorek, 9 lipca 2013

Per aspera ad astra

Tak, tak jak i w poprzednim poście napiszę, że wcale się nie nudzimy. Pracy mamy aż nad to. Jak zawsze moja ambicja wzięła górę i już mam plan na kolejne "poważne zawody", co najlepsze nie tylko w obedience ale również w agility. Jedynie co na tę chwilę mogę zapewnić to to, że będzie ciekawie :)
Z racji tego, że wiem aby były efekty trzeba sobie na nie solidnie popracować potrafię teraz z Ri ćwiczy trzy razy dziennie. Oczywiście względnie krótko :) Oprócz tego ku zdziwieniu wszystkich napisałam sobie dłuuugi plan treningowy na najbliższe dwa miesiące. Także no, nigdy nie sądziłam, że aż tak wkręcę się w to posłuszeństwo. Miłe to bardzo, że ciągle mi motywacja do pracy nie gaśnie, nawet mimo upałów czy jakiś "odchyleń" w ćwiczeniach, ja ciągle walczę dalej - do upadłego. Jeszcze dwa lata temu nie powiedziałabym sobie, że jestem w stanie to zrobić, "mimo wszystko". Zmienna jestem, a raczej chyba charakter mi się przez pieska kształtuje, cieszę się :)
Taka melancholijna dzisiaj jestem. Zebrało mi się na wspomnienia, podsumowania itp. Tylko właśnie nie psa, a samej siebie, bo na początku to my sami musimy wiedzieć czego od siebie chcemy, dopiero potem od czworonoga.
Teraz widzę tylko "te" gwiazdy i na nich się skupiam, kto wie może kiedyś uda mi się je dotknąć :)
Mamy również klimatyczne zdjęcia z wczorajszego spaceru:
Pozdrawiamy A&Ri !

piątek, 5 lipca 2013

Aktywność, aktywnością popędza !


Wakacje, przecież to powinien być czas błogi i beztroski. Pełen wolnego czasu i wszechobecnego lenistwa....
Jednak nie w moim wypadku, zdecydowanie NIE! Po pełnym roku wrażeń wszelakich, nie potrafię już usiąść na tyłku przed kompem dłużej niż na godzinę, tak samo dłużej nie potrafię siedzieć w domu, kiedy to można wyjść na dwór i cieszyć się pięknymi promieniami słońca i latem !
Każdy wieczór w ostatnim tygodniu spędzaliśmy na placu agility. Bardzo produktywnie spędzony czas. Mimo mojego zmęczenia, dawaliśmy radę - gorzej lub lepiej, jak to u nas zawsze bywa :)
Jestem bardzo dumna z tego, że w bardzo krótkim okresie się mocno ogarnęliśmy. Szczególnie Ri z hopkami, bo z tym był problem od dłuższego czasu. Fajnie, że slalom już ogarniamy. Możecie mi wierzyć lub nie, ale wczoraj już Rico robił pięknie calutki, normalny- dumna ja ! Strefki mi jeszcze trochę odpędzają sen z powiek, ale to do dopracowania, na to liczę. Jeszcze też ciasne skręty i pełno innych technicznych pierdółek, ale w sumie gdyby nie one byłoby nudne i agility nie byłoby już TYM SAMYM agility.
O moim handlingu - elaborat bym była w stanie napisać, co i gdzie mi nie pasuje. Jednak najważniejsze, że jestem świadoma swoich błędów, więc teraz spinam dupkę i byle do przodu !
Miłego oglądania życzę:





Pozdrawiamy A&Ri !

niedziela, 9 czerwca 2013

Zawody obedience Więckowice 9.06.13

Tym razem padło na Wielkopolskę. Tam postanowiłam zadebiutować z Ri w klasie "1". Jak zawsze to u nas bywa, działaliśmy trochę na "wariackich papierach", bo zaplanowałam cały wyjazd na jeden dzień. Bardzo ciężka podróż, szczególnie dla jednego kierowcy. Wstaliśmy o 3.30 aby kilka minut po 5 wyruszyć w trasę. Nie obyło się oczywiście bez komplikacji, gdyż błądziliśmy w miejscowościach niedaleko Poznania. Jednak po prawie godzinnym błądzeniu udało się i dojechaliśmy szczęśliwie do miejsca docelowego :)
W jedynce pojawia się zostawanie grupowe przez 2 minuty. Przed zawodami nie obawiałam się zbytnio tego ćwiczenia, bo Rico nie miał nigdy problemu z zostawaniem przy innych psach. Tym razem ostro się na tym przejechałam. Tylko i wyłącznie dlatego, że nie włączyłam psa przed samym startem, a weszłam z nim na ringu z tzw."marszu". Odbiło mi się to czkawką, bo Rico był całkowicie rozkojarzony, a w połowie ćwiczenia USIADŁ, co jak na jego możliwości było zadziwiające. Zdarza mu się zmienić ciężar ciała, kiedy czeka na zostawaniu, ale nigdy tego nie zrobił. Tutaj mogę winić jedynie siebie i wiem, co robić na przyszłość - tak, tak zawody jednak bardzo uczą. W sumie dostaliśmy za to ćwiczenia 5pkt.
Wylosowałam numer startowy 6, także miałam chwilę aby po zostawaniu ochłonąć i przemyśleć, co poszło nie tak, aby nie schrzanić reszty startu.
Moment przed naszym startem ładnie rozgrzałam Rico, który dopiero zaczynał przypominać sobie do czego służy mózg :) Myślę, że nie pomagała mu również aura, gdyż startowaliśmy w samo południe, na patelni, bez grama cienia...
Pierwsze było chodzenie, jadąc na te zawody wiedziałam, że polecą nam za to punkty, bo musimy jeszcze wieeele przepracować. Rico na szczęście cały czas był na kontakcie, jedynie czasem gubił gdzieś wzrok na moment. Najgorsze były skręty, na których robił przeogromne łuki oraz zdziwiłam się na jego cofanie, bo na treningach od dłuższego czasu robił już ładnie kroczki w tył. Tutaj nie wyszło, no cóż pokazuje to, że muszę poświęcić temu więcej czasu. Ostatecznie 8/10pkt.
Potem było stój w marszu, uważam, że zrobił je przyzwoicie. Ładnie szedł na kontakcie, od razu zatrzymał się na moją komendę - miodzio :) oraz 10pkt.
Kolejne ćwiczenie to przywołanie, nie podobało mi się odłożenia, jednak sędzia chyba i tak nie miał nic przeciwko temu i dostaliśmy 10pkt.
Potem odbyło się siad w marszu. Tak samo ładnie jak stój, Byłam bardzo zadowolona i dostaliśmy 10pkt.
Następnie musieliśmy zrobić kwadrat, też zrobił bardzo ładnie. Nie ma co narzekać  :) 10pkt
Koleinie aportowanie obcego koziołka. Również bez zastrzeżeń. Jedynie serce zabiło mi mocniej, kiedy zorientowałam się jaki zrobiłam zamach i jak daleko rzuciłam. W pewnym momencie nawet zakołotała mi w głowie myśli"czy aby nie wyrzucę za ring?". Jednak to była tylko moja głupia obawa, Rico nie miał z tym ćwiczeniem problemu i dostaliśmy także 10pkt.
Potem były zmiany pozycji na odległość.
Moja głupota nie zna granic. Na początku zapomniałam, że za psem stoi asystent, który zmienia tabliczki, pokazując w ten sposób, kiedy mam mówić komendę na zmianę pozycji. Także od razu gdy posadziłam psa uniosłam ręce w taki sposób, jakbym chciała pokazać mu aby zawarował. Na szczęście opanowałam się w ostatnim momencie i Rico wykazał się mądrością. Ostatecznie zrobił wszystkie pozycje poprawnie, ale wiem że czeka nas dużo pracy na warujem, bo znów wróciliśmy do punktu wyjścia.. chociaż było już przez pewien czas ładnie. Sędzia chyba nie miał nic przeciwko temu i postawił również 10 pkt.
Następnie nastał czas na przywołanie przez przeszkodę. Zero problemów i 10 pkt.
Tutaj filmikowy dowód:
Ostatecznie jestem zadowolona z siebie i z Rico. Udało mi się włączyć go na drugą część startu. Bardzo mi szkoda tego zostawania, ale mogę mieć pretensję jedynie do siebie. Jestem również dumna z Rico bo ładnie dawał radę na takim skwarze, bo startowaliśmy w samo południe i mimo zapowiadanych burz, był ukrop !
Trochę zabiły go emocje, ale tutaj też już wiem, co na niego podziała na kolejnych zawodach, także jestem dobrej myśli. Ja już troszkę inaczej podeszłam do startu, niż na debiucie. Cały czas starałam się być wesoła i "z psem". P. Roszkiewicz nawet mnie potem na forum pochwalił, że jako jedyna uśmiechałam się podczas startu :)
Zajęliśmy lokatę VII/XIV z oceną doskonałą i 257 pkt.
Uważam, że zawody są super impreza, bo na normalnym treningu nie wyszłyby nam pewne rzeczy. Teraz wiem już nad czym pracować. Coraz bardziej uzależniam się od tego posłuszeństwa ,cholera!
Obecnie nieśmiało przygotowujemy się do dwójeczek, zobaczymy co nam życie przyniesie :)
Tym pozytywnym akcentem kończę, bo padam już na twarz. :)
Pozdrawiamy A&Ri !

niedziela, 2 czerwca 2013

seminarium z Riitta i Pekka Jantunen-Korri

Coś ostatnio mamy szczęście do takich nieplanowanych atrakcji :) Decyzja o wypadzie na seminarium została podjęta dosłownie trzy dni przed samym eventem. Miałam wątpliwości co do tego, czy jest co pokazywać oraz czy damy radę. Byłam świadoma tego, że osoby które wybierają się na takie spotkania z czołówką świata nie są "zieleni" w temacie. My mamy wiele problemów, na różnych tłach, także byłam ciekawa jak Rico ( ale ja także :) ) zachowamy się i będziemy pracować...
Pierwsze wejście było z Rittą. Od razu można było wyczuć u niej ciągły spokój i profesjonalizm - nie powiem bardzo mi się to spodobało. Wchodziliśmy jako przed ostatni, więc miałam dużo czasu żeby poprzyglądać się innym team'om Miałam w planach przepracować tylko cztery rzeczy, mianowicie chodzenie przy nodze, zmiany pozycji na odległość, kwadrat oraz przywołanie. W każdym z tych ćwiczeń mieliśmy pewne problemy. Dobrze i źle jednocześnie, bo Ri robił wszystko ok, a już na pewno nie miał takich problemów jak na co dzień u niego bywają... mała żmijka :) Z racji tego, że wszystko szło ok zdążyliśmy przerobić jeszcze kroczki w tył oraz pozycje w marszu, tutaj tez w sumie bez zarzutu :)
Popołudniowe zajęcia mieliśmy z Pekka, tutaj postanowiłam postawić na nowości i ćwiczenia niewykończone. Na pierwszy ogień poszło przywołanie z zatrzymaniem. Ćwiczenie, którego nigdy wcześniej nie robiliśmy, bo doszłam do wniosku, że zacznę je dopiero kiedy zaliczę klasy "0" i "1". Jednak nie mogłam zrezygnować z takiej okazji i razem z Pekka doszliśmy do wniosku, że najlepszą metodą dla Rico będzie tzw."metoda suwakowa". Pies miał mega ubaw i bardzo szybko łapał, więc jestem dobrej myśli :) Kolejnym ćwiczeniem były niewykończone patyczki. Bawiliśmy się tak,że ten właściwy patyczek był zasypany trawą, a dla atrapy niedaleko niego leżały inne. Ricusio poradził sobie na prawdę ładnie i wiedział co robić :) Następnie postanowiłam zrobić aport przez przeszkodę, który również wyszedł bez zarzutu. Chcieliśmy utrudnić wersję pt." rzucam tak koślawo, że psu po dotarciu do aportu lepiej będzie wrócić do mnie od razu aniżeli jeszcze skoczyć hopkę". Za pierwszym razem wyszło bardzo ładnie - Rysio świadomie podjął aporcik i skoczył. Za drugim razem, wydawałoby się nawet prostszym(aport był pod mniejszym kątem) Rico chciał wrócić od razu do mnie. Jednak to była jednorazowa akcja i potem juz ładnie rozumiał całą idee tego zdania ;) Potem były jeszcze pozycje i chodzenie, na które dostaliśmy kilka praktycznych rad, które już dzisiaj wcieliłam w życie :) Podsumowując trening był równie miły jak ten poranny. Bomba !
OBI&AGILITYDOG
Na semi wykazać się musiałam również ja, ponieważ przez cały dzień mówiłam po angielsku :) Jestem bardzo zadowolona i uważam, że seminaria z zagranicznymi zawodnikami są bardzo owocne, także dlatego że można podszkolić sobie język ;) Cały dzień z angielskim - dla mnie super sprawa ! Myślę, że poradziłam sobie całkiem nieźle, bo potrafiłam się dogadać, zrozumieć i zapytać o wszystko o co chciałam :)
Ricunio pracował ładnie, miał momenty pt. jestęwszędzieikochamicieszęsiędocałegoświata. Musimy nad tym popracować, ale tak to spisał się bardzo ładnie :)
Od Finów dowiedziałam się, że mój pies jest bardzo dobrze zmotywowany i praca którą z nim robię jest bardzo dobra :) Miło mi to usłyszeć, bo jednak większość rzeczy robię sama.
Na zakończenie moje ukochane zdjęcie:
Pozdrawiamy wyobijani A&Ri!

piątek, 24 maja 2013

Zapracowanie...

Wydawać by się mogło, że coraz to bliżej wakacji. Tak samo można by było pomyśleć, że i czasu wolnego będzie więcej. Nic z tych rzeczy!
Jak na złość mam teraz więcej wszystkich zajęć razem wziętych niż przez cały dotychczasowy rok. Przez to zaniedbałam trochę mojego pieseczka.. Jednak w końcu po dłuższej przerwie wróciliśmy na treningi agility i... było CUDOWNIE ! Rysio ładnie myślał na slalomku - cud, miód, malina ! Oprócz tego jakoś się handlingow'o zgraliśmy. Mimo tego, że trening był dość krótki, bo pogoda nie pozwalała nam na więcej, jestem baaardzo zadowolona ! Było mi to potrzebne, taki pozytywny kop agilitowy, ponieważ już dawno go nie doświadczyłam ;)
Także może istnieje nadzieja również dla nas w świecie hopeczek, tunelików i slalomków??
Obikowo zaś przygotowujemy się do już niedługiego debiutu w jedyneczkach. Zobaczymy jak sobie oboje poradzimy :) Jestem dobrej myśli !
Mieliśmy mieć debiucik na zawodach AWI&FDDO, ale los tak chciał, że nie mogłam się pojawić. Także poczekamy sobie pewnie na warszawskie DCDC, może to i lepiej.
Teraz byle do wakacji, aby dzieciaczkowi więcej czasu poświęcić :) Bo ostatnio na każdym kroku pokazuje, jaki jest fajny, więc trzeba mu to wszystko wynagrodzić.
Ostatnio włączyłam pozytywne myślenie - i taki stan umysłu chcę utrzymać, bo jednak najważniejsze są te drobnostki, które składają się na całokształt :)
Pozytywnie pozdrawiamy A&Ri!

poniedziałek, 13 maja 2013

Zawody obedience - Wrocław 11.05.13


No to debiut. W końcu musiał przyjść ten moment. Od dawna ćwiczymy ten sport, także w końcu odważyłam pokazać szerszemu gronu to co robimy. Pomysł na zawody we Wrocławiu był z lekka szalony. Podróż pociągiem nocnym z piątku na sobotę, a w sobotę z samego rana start. W głowie widziałam ciężki scenariusz, że będzie to ciężkie nie tylko dla psa, ale również dla mnie. Tak jak oczekiwałam.. podróż minęła dość ciężko. Przedział był pełny, a pasażerowie co chwile jojczyli na mojego pieska. Także Rico nie spał przez prawie całą noc.U mnie za to pojawiał się coraz większy stres, że nie damy rady. Do Wrocławia przyjechaliśmy PLANOWO o 6.40 i udaliśmy się na miejsce zawodów. Gdyby nie pewna dziewczyna, której imienia niestety nie pamiętam zapewne nie dostalibyśmy się na docelowe miejsce zawodów, bo dojście było dość trudne. Na zawody Rico wszedł bardzo opanowany,  z czego byłam bardzo dumna, bo utrzymało się to przez cały czas wyjazdu. W tym miejscu osiągnęłam ten największy sukces, do którego tak dążyłam. Uwierzcie, cudowne uczucie ! Wylosowałam numer startowy 7. Także miałam czas na obejrzenie kilku innych występów przed nami i ogarnięcie "jak to wszystko w przebiegu wygląda". Co dziwne stres miałam na bardzo niskim poziomie. Wiadomo gdzieś w głowie kołatała obawa o to czy na pewno start z Rico to dobra inwestycja, ale jednak się przekonałam i poszło...
Jak na złość na nasz start padała największa ulewa. Rico odkąd pamiętam nie lubi pracować w deszczu, więc pojawiła się kolejna obawa. Jednak wszystkie te emocje straciły wyraz, kiedy weszłam na ring...
Pierwsze ćwiczenie - Socjalizacja. 9,5/10pkt
Straciliśmy, bo Rico jednak nie wytrzymał i podniósł dupkę na siadzie. Reszta całkiem przyjemnie.
Następnie - Zostawanie 10/10pkt
Zdecydowałam się zostawić Rico w siadzie i jak się okazało zrobiliśmy to ćwiczenie, dość przyzwoicie :)
Trzecie - Chodzenie przy nodze na smyczy 9/10pkt
Do ideału to było bardzo dalekie, ale jak się okazało z mojej perspektywy wyglądało to gorzej, niż było w rzeczywistości :) Rysio utrzymywał ładnie pozycje, reagował ładnie na zakrętach, bez problemu siadał na zatrzymaniu. Jednak to nie było to na co go stać... widać, że deszcz bardzo mu w tym przeszkodził. Był skupiony, ale nie tak jak na prawdę potrafi.
Czwarte - Chodzenie przy nodze bez smyczy 8/10pkt
Myślałam, że to chodzenie pójdzie nam lepiej. Ja ze smyczą zawsze się gubiłam. Głównym problem okazała się psia kupa na ringu i Rico idąc przy nodze w pewnym momencie odskoczył. Na szczęście potem udało mi się go z powrotem włączyć i pracowaliśmy dalej.
Piąte - Przywołanie 9,5/10pkt
Rico przy odprowadzaniu na chwilę odskoczył mi w bok. Po za tym jestem zadowolona. Wiadomo trzeba popracować nad prędkością, ale to do zrobienia.
Aport - 95/10 pkt
W sumie nie wiem za co zostało nam odjęte tutaj te pół punkta. Być może dla zasady, albo ja się czegoś nie dopatrzyłam. Jednak uważam,że ćwiczenie poszło ok, tak jak chciałam :)
Przeszkoda 10/10pkt
Jestem zadowolona, bo bałam się,że Rico jako pies agilitowy wymyśli mi jakiś ciasny zakręt. Mało ćwiczyliśmy przeszkody, bo nie było jak. Na szczęście tutaj piesek również mnie nie zawiódł.
Pozycje - 9,5/10pkt
Straciliśmy na podwójnej komendzie za waruja. Siad na prawdę przyzwoity.

Tutaj jako dowód mamy filmik :






Wiadomo nie było to start idealny. W każdym ćwiczeniu jest do czego się przyczepić, ale po to ćwiczymy ten sport aby się doskonalić :) Także byle do przodu. Z sędziowania jestem zadowolona, wiadomo było dość pobłażliwe, ale ja nie narzekam :) Kolejną pozytywną sprawą była muzyka na zawodach. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim i bardzo mi się to podobało, bo mnie mocno to odstresowało. Ostatecznie zajęliśmy miejsce 4/10. Reset miał 0,5 więcej od nas, a dwa pierwsze miejsce ex aequo po 93,5pkt.
Teraz nie mogę doczekać się kolejnych zawodów i już zacieram ręce do pracy :)
Jakie to miłe uczucie, po tak długim czasie osiągnąć ten wymarzony sukces. Coś nie do opisania :)

Pozdrawiamy bardzo zadowoleni A&Ri !

piątek, 3 maja 2013

Pogoda?

Może pogoda na majówkę nas nie dopieszcza, ale nas na pewno nie opuszcza dobra pogoda ducha :)
Oto dowody:





Pozdrawiamy A&Ri !

niedziela, 28 kwietnia 2013

ADŻILITKI

Śmiesznie, nieśmiesznie... uroki biegania z moim borderem :)
Z jednej strony super szybki pies, z drugiej...bardzo trudny do współpracy na torze.
Jednak tak to w Ricowym życiu bywa, że znajduje swoje własne rozwiązania problemów, niekoniecznie takie które by mi odpowiadały. Chłopak miał problemy z hopeczkami od początku, ale nasza agilitowa przerwa sprawiła, że problem się znacznie powiększył. Skoki były albo bardzo asekuracyjne...albo w ogóle ich nie było ;) Problem mocno techniczny i mam nadzieję, że do wypracowania w najbliższej przyszłości :)
Teraz coś milszego - mianowicie jestem niesamowicie zadowolona z Rysiowego zachowania. Ricowe bycie rok temu i obecnie.. to jedna wielka przepaść ! Tutaj jestem dumna z SIEBIE, że się nie poddaje, pracuje dalej i ciągle dążę do czegoś nowego, bo z Rico to nie jest najprostsze i wymaga to ogromnej siły woli i motywacji. Takie chwile pokazują, że warto. Warto codziennie pracować nad sobą i nad samym psem. Mimo pogody, mimo braku czasu, mimo braku funduszy i wielu innych... po prostu WARTO !
Uczę się, cholera i to jak ! Jak ważne jest to, co zauważę tylko ja, nikt więcej. Mało kto wie jaki Rico był i jest teraz, szkoda że tak wiele osób ocenia...Bo te największe bariery są w nas i tylko my jesteśmy w stanie je pokonać.
Co do pracy nad samą sobą - być może zabrzmi to bardzo egoistycznie, ale uważam że mój handling na prawdę znacząco się polepszył ! Jestem już świadoma swoich nóg, rąk i z normalnym psem powinno mi się lepiej biegać, jak widać nie zawsze :)
Jednak bez hopek moje dziecko pokazało,że potrafi i tuneliadę pobiegliśmy na czysto, z całkiem przyzwoitym czasem. Jestem szczęśliwa !
Biegałam także z drugim psem - Sampelem. Bardzo lubię z nim pokonywać tor, bo dobrze się rozumiemy :) Dziękuję również tutaj Asi- jego właścicielce za użyczenie mi go :) Ojj chętnie bym biegała z nim więcej, mam nadzieję, że się uda !
Notka zalatuje emocjonalną, bo i taka też jest. Pisząc ją, szczególnie jedną z części polała mi się łezka w oku.
Apeluje do każdego, kto czyta mojego bloga- WALCZCIE O WSZYSTKO ! Na prawdę warto :)
Pozdrawiamy A&Ri

piątek, 19 kwietnia 2013

Powrót do korzeni..

Niespodziewany pomysł, szybka akcja i.... czyżby nowe zamiłowanie?
Tak o to właśnie poznaliśmy to, do czego zostały stworzone border coliie - do pasienia owiec.
Nie sądziłam, że Rico ma na tyle silną psychikę i instynkt, żeby coś zrobić w tym temacie. Pojechałam do owczarni z nadzieją, że Rico chociaż odważy się podejść do owiec i nie zwieje. 
Pierwszy moment na miejscu - reakcja, której całkowicie się spodziewałam - Ryś nawet nie był łaskaw spojrzeć na owce. Jego zainteresowanie wzbudzało wszystko... oprócz zwierzątek za siatką. ;)
Nadszedł czas i na nas. Wchodzimy, a tutaj piesek zaczyna mi iść na kontakcie, chociaż wcale go o to nie prosiłam... ah te obidjensowe nawyki. Pierwsze kilka minut przy zagrodzie to było coś na zasadzie przekonania go do owieczek, do których nie miał pewności. Potem poszło już cudownie. Nie myślałam, że to może wzbudzić aż tyle pozytywnych emocji. On po prostu wiedział co robić, nie mogłam się nadziwić. Ten moment był dla mnie magiczny. Myślę,że dla niego również, bo to jest to, do czego się urodził, jest z krwi i kości prawdziwym owczarkiem. Kolejną miła rzeczą było to,że usłyszałam wiele komplementów i pochwał od doświadczonych w tym temacie osób. Czyżby widziała światełko w tunelu ? 
Wiadomo nie było tak bajkowo, jak to opisuję. Zapewne popełniliśmy mnóstwo błędów, pewnie większości nie byłam nawet świadoma, ale co tam i tak był to dla nas ogromny fun, bo tak w końcu mają wyglądać pasterskie początki. 
Teraz poszczególnie o dwóch wejściach:
1. Bardziej asekuracyjne, Rico był mniej pewny, bardziej się bał. Ja byłam bardzo nieskoordynowana i myślę, że mogło to sprawiać trudność stadu i psu.
2. Rico już bardziej pewnie, ogon tak jak być powinien - ciągle w dole( co jest po prostu zadziwiające! Kto zna Rico to wie o czym mówię, on nigdy nie opuszcza ogona), była przyczajka - bajka ! Ja także czułam się już nieco pewniej, bardziej się wczułam. 
Podsumowując - obojgu bardzo nam się spodobało i coraz bardziej zastanawiam się nad zagłębieniem się w tej dyscyplinie sportu, choćby zrobienia sobie Startersów w regulaminie ASCA ;)
Tutaj, nasze pierwsze, uważam to gorsze wejście (drugie niestety nie zostało uwiecznione :( )
Pozdrawiamy z nową energią - A&Ri!

poniedziałek, 25 marca 2013

Słońce- poszukiwane !

A może by tak już wiosna?
Halo ! Pogodo, proszę daj nam trochę trawki i słoneczka.. Wcale się nie obrazimy :)
A gdyby mogło być znowu tak cudownie, cieplutko jak tutaj:


Niestety, ale jest szarro, ponuro i po prostu BRZYDKO ! Mimo tego, my się nie poddajemy i codziennie ćwiczymy, ćwiczymy, ćwiczymy ! Po tej zimie to już chyba żadna pogoda nie będzie zła na treningi coś tak czuję.
Na koniec tej przedziwnej notki, dodam ŚWIETNY obrazek zrobiony przez naszą znajomą- Marię. Dziękuję również tutaj !

Pozdrawiamy A&Ri!

sobota, 16 marca 2013

Mrozie znikaj !

Ciepło, brak śniegu..- moja pierwsza myśl " W KOŃCU NADCHODZI WIOSNA!
Ale zaraz, zaraz nie może być tak pięknie ! Toż to początek marca... "
Niestety nie myślałam, że zima powróci aż z takim impetem. Mróz, śnieg po kolana- to na pewno czynniki, który każdy chciał w połowie marca, na pewno każdy.
Taka to jest właśnie pogoda w Polsce i nic innego nie zostaje, jak się z nią pogodzić i nie kłócić, bo i tak niczego nie wskóramy :(
Jako, że duch sportowy nawet w takie zimno u nas nie gaśnie, dzielnie staraliśmy się w ostatnim okresie zimowym OBIjać. Każdy kto ten sport zna, to wie również, że jest mało wymagający. Można go robić w ogródku, na korytarzu, parku, czy tak jak ostatnio nam się przytrafiło - w metrze. Morał z tego taki, że dla chcącego nic trudnego :) Nam chęci aż nadto. Także jak tylko zdarzała mi się wolniejsza chwila to siup: biorę smaki, piłę, kliker i psa = sukces w postaci samozadowolenia gwarantowany!
Z tymi pozytywnymi wibracjami mam wrażenie, że mogę na prawdę dużo. Nie mówię tutaj nawet o samym psie, ale także o sobie samej- bo to główny problem. Moje za wysokie wymagania, stres, wysokie emocje. To wszystko składa się na nieogarniającego świat borderka. Ostatnio jednak borderek pokazuje mi, że wcale, ale to wcale nie jest pieskiem, który nie ogarnia ! Wręcz odwrotnie - stara się jak tylko może, na każdy możliwy sposób. To wszystko przez to, że  w końcu układam sobie w głowie ten niezbędny plan działania, zbieram w sobie pozytywne fluidy do pracy i doceniam każdy, najmniejszy sukces.
Dumna jestem z tego niesamowicie i nadal zadziwia mnie ta ogromna zmiana, jak to wszystko zależy jednak od przewodnika, a nie od psa ! Także dla osób Czytających - wielka prośba NIE SKREŚLAJCIE SWOICH PSÓW, raczej szukajcie błędów w sobie samych !
W piątek widzieliśmy się z Martą i Grace na wspólne obikowanie. Wszystko super, Rico bardzo ładnie ogarniał cały czas, ćwiczył bez zarzutu, a nawet.. po pół roku przerwy (od sierpnia) zrobił APORT KIERUNKOWY ! Dumna byłam niesamowicie !! Jak on to ładnie potrafi rozgraniczać wszystko i myśleć :)
Tak miło zleciały nam dwie godzinki, po których nie byłam w stanie ruszyć ani jednym palcem ! Mój mózg oczywiście zamroził się gdzieś tam w przedbiegach..
Mimo tego, nie żałuję ani minuty, dla takiego cieszącego się pyszczka, każda ta minuta była na miarę złota !
Chyba już odnalazłam swoje szczęście, którego tak długo szukałam :)
Pozdrawiamy A&Ri !

niedziela, 3 marca 2013

W klimatach obi

Dziś kolejny dzień poświęcony obedience, tym razem jednak na zawodach w Długiej Kościelnej. My z Rico co prawda nie startowaliśmy. Uznałam, że to jeszcze za wcześnie nie tylko dla Rico, ale i dla mnie ;) Mimo to dzielnie kibicowaliśmy i się zapoznawaliśmy z atmosferą zawodów.
Ryś miał na początku faktyczny problem z ogarnięciem sytuacji, ale byłam na to przygotowana i głównie dlatego tam pojechałam, żeby wytłumaczyć pieskowi, że w takich warunkach też się da pracować. Piesek zdał test pozytywnie i pokazał mi, że potrafi mieć mózg i pracować. Puchnę z dumy niesamowicie, bo Rico przewyższył nawet moje wymagania a'propo tych zawodów ;) Także liczę, że może uda nam się dopracować jak to sobie wyobrażam. Tak czy owak, czeka nas teraz ciężki miesiąc przygotowań do debiutu !
Na koniec kilka przepięknych zdjęć autorstwa Pana Tomasza Wieczorka:
Moje kochane futerko !

 Pozdrawiamy A&Ri !

środa, 13 lutego 2013

Dirty Paws

9 lutego minęła nam kolejna rocznica. Nabiły nam już dwa lata wspólnego życia, w szczęściu, smutku, uśmiechu, łzach.. Przeszliśmy ze sobą bardzo dużo- to na pewno bardzo nas zbliżyło.
"Jumping up and down the floor, 
my head is an animal.
And once there was an animal,
it had a son that mowed the lawn.



Ta piosenka, po części pokazuje to w jaki sposób patrzę na świat odkąd mam Rico.Może niecałkowicie dosłownie, ale chodzi mi o sens tych słów. Jedyni słysząc te słowa powiedzą-"wariaci", inni to zrozumieją. Moje życie stało się na tyle psie, że planuję co będę robić z Rico przez najbliższy rok, ,dużo mówię o swojej pasji. Niektórzy jak o tym słyszą pukają się w głowę i zastanawiają się co wzięłam :) Szczerze mówiąc dwa lata temu zareagowałabym tak samo.
Od 2011 wiele się zmieniło. Wiele razy upadliśmy, ale za każdym razem wstawaliśmy i szliśmy dalej, osiągając swoje małe szczyty. Życzyłabym sobie tego, żebyśmy nadal tak mieli - mimo porażek i niepowodzeń, nigdy się nie poddawali. Przez to wiele wspólnie już osiągnęliśmy, bo kto widział jak Rico był wcześniej na pewno to przyzna. Wymagało to pracy, poświęcenia, cierpliwości, ale opłaciło się ! Mam po dwóch latach mojej ciężkiej pracy psa, którego sobie wymarzyłam...
Mogę napisać AŻ dwa lata oraz DOPIERO dwa lata. To na tyle dużo żeby siebie poznać, ale nie można ukrywać, że dopiero teraz zaczniemy "żyć" w pełnym tego słowa znaczeniu. Wiele jeszcze przed nami, bo dopiero teraz oboje dorośliśmy do tego żeby iść do przodu, w kierunku zawodów. Na nic się nie nastawiam, niczego nie spekuluję, chcę jedynie dobrze się bawić.
"Dobrze się bawić"- moje motto na ten rok, zobaczymy czy o nim nie zapomnę w natłoku zdarzeń i pracy :)
Pozdrawiamy A&Ri !

poniedziałek, 4 lutego 2013

Obozowo,spacerowo - o uroku ferii ;)

Zima, a jak zima to i ferie. Ferie, a jak ferie to i mnóstwo super zabawy ! Super zabawa, a jak super zabawa to koniecznie z psem !
Także takim miłym początkiem dzisiaj zaczniemy ;) Ferie zaczęły się mi już ponad tydzień temu, ale jak dotąd nie było czasu na nudę..
26.01 pojechaliśmy na obóz razem z naszym klubem Team Spirit na obóz mocnooo agilitowy ! Odbył się on w niedalekiej odległości od Warszawy, także chwała za to ! Drogi w zimie(szczególnie w Polsce) bywają nieprzewidywalne, na szczęście żadnych ekscesów nie mieliśmy ;)
Czy wspominałam już kiedyś jak bardzo lubię agility? Po tym obozie moja zafascynowanie tym sportem jeszcze wzrosło ! Tyle informacji, tylu fajnych ludzi, super trener, po prostu wielkie WOW i tysiące pokłonów. Każdy dzień był bardzo męczący i fizycznie i psychicznie, bo torki jakie nam dawał Tomek wcale nie należały do łatwych i przyjemnych :) Aczkolwiek satysfakcja, nawet po "nieczystym" przebiegu... coś nie do wyobrażenia !
Tutaj przykład tego co biegaliśmy ( było to podzielone (NA SZCZĘŚCIE !) na części)
Jadąc na obóz myślałam, że trzy treningi dziennie to dla nas obydwojga będzie duże wyzwanie. Dla mnie w sensie fizycznym, dla Rysia w sensie psychicznym. Jak się okazało wymiękałam jedynie ja :) Myślę, że to miłe zaskoczenie, ale liczę na to, że już do kolejnego obozu nabiorę więcej formy. Co do Rico... przez całe te pięć dni ocierałam oczy ze zdumienia i co chwilę podnosiłam szczękę z ziemi, z powodu jego Geniuszu ! Nie mówię tu już nawet o takim stricte geniuszu agilitowym, ale po prostu na co dzień ;) Mieszkaliśmy nad stajnią także obawiałam się tego, że codzienne spotkania z końmi dla mojego psa mogą sprawiać problem, jak się szybko okazało- źle myślałam :) Może nie chciał się z nimi jakoś "zadawać", ale je ignorował, to było super. Kolejną sprawą były same treningi. a raczej momenty w których piesek nie biegał. Rico z natury się bardzo tym emocjonuje, na co mu nie pozwalam i czasem się o to "kłócimy". Tym razem też to próbował, jednak wpadłam na pomysł, aby przeczekiwał w klatce. Dzięki uprzejmości Moniki, Rico siedział sobie w klateczce razem ze swoim dobrym kumplem Magiciem. Było tak dobrze, że zdecydowałam się, że będzie zostawał w otwartej i jak się okazało to dla niego też nie było żaaaadnym problem. Także tutaj się cieszę, bo moje ćwiczenia na selfcontrol wiele dały. On nawet nie drgnął, kiedy Monika wołała Magica. Jedynie moje "OK", było dla niego jasne i zrozumiałe, puchłam z dumy ! W pokoju zaś z dwoma innymi psami także zachowywał się idealnie, bez żadnych scen itp. Nie było ŻADNEGO problemu. Tak samo na spacerach... Obawiałam się, że jednak gdzieś tam mi się "zawiesi" i coś odwali, ale i tutaj byłam w błędzie ! Zachowywał się jak w bajce, w 100% odwoływalny, ciągle chętny do pracy - mój Ideał !
W agility nie było już zawsze tak różowo, ale chodzi tu bardziej o mnie, niż o psa :) Muszę się jeszcze mocno  ogarnąć ruchowo, bo są momenty, gdzie psu wile utrudniam swoją osobą. Jednak pod okiem takiego Trenera oraz mojej wytrwałości i chęci do pracy to kwestia "wyrobienia: we mnie pewnych nawyków :) Chyba nic wielkiego i strasznego...
Pies biegał za to bardzo ładnie, ciągle chciał to robić i się nie zniechęcał, po nawet kilku porażkach, a to jest jednak najważniejsze :) Wyszło nam kilka problemów czysto ze strony technicznej, ale co dziwne- zamiast mnie zasmucić, ucieszyły mnie. Wiem jakie mój pies ma słabe punkty i nad czym musimy się skupić. Problem pojawił się na tyczuniach, okazało się, że Ricowi nie każdy skok przychodzi z łatwością, a już szczególnie out. Sprawa do zrobienia, także byle do przodu !
Najgorszą chyba sprawą był to, że obóz tak szybko się skończył. Było tak miło, jak w bajce i nawet nie zauważyłam, że tak szybko minął ten czas... Cóż szykujemy się teraz na letni obóz !
Filmik Ricowy z obozu będzie za jakiś czas, bo muszę dostać nagrania. ;)

Kolejną miła sprawą było spotkanie bliskiej ,Rysiowej kuzynki -Bryzy. Jak się okazało mieszka blisko nas, także częstsze spacerki są w planach :) Bryzka jest bardzo fajna, kontaktowa i w trybie ekspersowym się uczy, lubię takie szczeniaczki :) Z resztą nie tylko ja, bo Rico również ją bardzo polubił ;)
Fotki:



Także ferie jak dotąd spędziliśmy bardzo produktywnie i aktywnie, mam nadzieję, że z resztą wolnego, które mi została będziemy dobrze gospodarować. :) 
PS Coraz bardziej zapełnia się nam kalendarz na ten rok, pierwszy raz wpisujemy do niego zawody, gdzie sami będziemy brać w nich udział - świetnie !
Pozdrawiamy A&Ri!