wtorek, 18 grudnia 2012

O tym życiu, jak leci za szybko.


Środek zimy 2010, drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, późniejsze popołudnie.. właśnie wtedy zobaczyłam i trzymałam na rękach pierwszy raz Rico- tygodniową już kulkę, która w niczym nie przypominała psa. Już wtedy wiedziałam, że to ON, chociaż na początku się na to nie zapowiadało, gdyż chciałam sukę. Cóż los pisze różne scenariusze, ten akurat wyszedł mu całkiem dobrze ;) W lutym wzięłam małego, pokracznego bordera, nie wiem czy do końca byłam świadoma czym się kierowałam. Miesiąc leciał za miesiącem, wiele się zdarzało w każdym z nich. Już mając cztery miesiące Rico zaczął stawać się prawdziwym facetem, podnosił nogę przy sikaniu i próbował już gierek pt. "Ja tutaj rządzę" . Trudny był cały pierwszy rok. Przerobiliśmy chyba wszystko czego można spodziewać się po dojrzewającym borderze, ba nawet więcej.. Było gonienie rowerów, rolkarzy, samochodów, zwykłych przechodniów. Były schizy wszelkiego typu, od lęku wyjścia na ulicę, po banie się członków rodziny. O jakiej formie pracy już nie wspomnę.. Ciekawe to było, szczególnie dla nastolatki, której był to pierwszy pies. Nie spodziewałam się czegoś tak trudnego już na początku. Zycie jednak zaskakuje za każdym możliwym razem ;)
pierwsza doba
pierwszy tydzień
trzeci tydzień

piąty tydzień

pierwszy spacer


siódmy tydzień
pierwsze w naszym wspólnym życiu seminarium frisbee


4 miesiące - początek buntu

ok. 5 miesięcy

7 miesięcy, wtedy wyglądał zdecydowanie najgorzej

Potem coś się zmieniło, nastąpił punkt kulminacyjny i po 9 miesiącu było już tylko lepiej... utrzymuje się to z resztą do teraz ;) Pomogła nam nasza hodowczyni, ja też dużo zrozumiałam i się nauczyłam, a pies w końcu zaczął robić się dojrzalszy.. Dużo zawdzięczam temu, bo wtedy wszystko zmieniło się o 180 stopni. Pies chciał pracować i prosił mnie o to na każdym kroku, nie był idealny ale mocno na to pracował. Wszystko zaczęło się powolutku układać. Nadal z miesiąca na miesiąc są poprawy, więc ciekawa jestem co będę mogła napisać jeszcze za kilka lat :) Ten rok był dla nas świetny, w końcu zaczęliśmy ze sobą pracować. Wiele nad psią psychiką nadal trzeba zmienić, jednak to kropla w morzu tego co było wcześniej. Bawimy się w trzy sporty, z różnym skutkiem, bo nie na wszystko mam jakieś ogromne parcie. Najbardziej bawi nas zdecydowanie agility, ale nie ukrywam na ringach zawodów obedience na pewno też się pojawimy. Na frisbee mam ambicje tossowe, zobaczymy co kolejny sezon nam przyniesie. Bardzo wygodne jest to, że mam już na tyle ogarniętego psa, że mogę coś już z nim planować. Ambicje na 2013 mam, ile z nich wyjdzie - opowiem wkrótce ;) Na chwilę obecną na pewno będziemy kształcić się agilitowo na różnych seminariach.

10 miesięcy
12 miesięcy
18 miesięcy
19 miesięcy
19 miesięcy
20 miesięcy
Po wszystkim co przeszłam z tym psem mnie odmienił, jako człowieka a nie tylko właściciela psa. Dało ogromną życiową lekcję, mimo mojego dość młodego wieku. Będę to wspominać do końca mojego życia, tak samo jak Rico, myślę, że żaden kolejny pies nie będzie dla mnie wart co on. Obecnie dla niego byłabym w stanie wskoczyć w ogień, on dla mnie tak samo. Uzupełniamy się jak Ying-Yang. Dużo jeszcze przed nami, ale teraz już nie boję się powiedzieć, że będę stawiać czoło wyzwaniom sama, mam psa, który jest niezawodny w tym, że jest ;) To wystarcza. Każdemu życzę takich psich przyjaciół jakim jest Rico. 
Nie mamy jak na razie żadnych sportowych osiągnięć poza startami w różnorakich zawodach nieoficjalnych, ale jesteśmy jeszcze młodzi i cały świat stoi przed nami otworem! Także strzeżcie się, jest czego !!
Na koniec chciałabym życzyć WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO samemu Rysiowi i żeby nigdy nie zgasła w nim ta nadzieja, którą codziennie ma w oczach ;) Jesteś NAJLEPSZY NA ŚWIECIE !!!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Emocjonalnie, czyli z trochę innej perpsektywy

-Piłka?! DAWAJ, DAWAJ !!!! - skacze na wysokość maminej twarzy i macham ogonem jak śmigłem, przecież musi to zauważyć i mi TO dać!
-Tak, tak wiem, że się cieszysz, ale pamiętaj o jednym magicznym słowie...- wredna jędza zaczyna machać cudownym, okrągłym przedmiotem przed oczami. W lewo i w prawo,w lewo i prawo, wpycha mi nawet do mordki. Ja jestem jednak dzielny i udaje mi się wytrzymać. W tym momencie słyszę - kkkkk......ochany piesek !-kur...cze to znów nie słowo, które chce usłyszeć. Dalej się ze mną droczy i przy tym w dodatku się jeszcze uśmiecha. A mi wcale nie do śmiechu. Przecież ja MUSZĘ MIEĆ TEN MAGICZNY PRZEDMIOT, w tym momencie widzę, jak piłka leci nad moją głową i zatrzymuje tuż przy mojej łapie...już tak blisko! Tak niewiele zostało... może uda mi się ją jakoś podwędzić. Ruszam. Aż nagle stoję jak wryty przed zabawką, która emanuje jakimiś magicznymi fluidami, ale udaje mi się zatrzymać. Przecież jaką ją teraz wezmę to od razu mi ją matka zabierze.trudna walka trwa, trochę mną drgawki ciągają w tą i z powrotem..- KEEEECZ !!!- Tak, tak udało się !!! Doczekałem się ! Piłka MOJA ! Tylko, tylko moja!! Dobra złapałem, teraz trzeba tylko lecieć do Aśki i się poszarpać, tak tak ale ja jestem MUNDRYM pieskiem !! Udało się wygrać ! Szarpię się dalej, szarpię, znów wygrałem. Matka piszczy, kibice szaleją, mózg tylko mi się gdzieś po drodze zagubił... w tym momencie mamuśka to zauważa i słyszę głośne- PUUUŚĆ- no niech to szlag wszystko!! Przecież było już tak dobrze, wszedłem w swoją fazę, pożegnałem się z móżdżkiem, a ta idiotka wszystko rozwaliła ! Udaje mi się puścić... i tak zaczyna się znów katorga, która sprawia faktyczną frajdę Aśce. Jedno wiem na pewno, kobiet nigdy nie zrozumiem, takie głupie zabawy żeby sprawiały przyjemność !! Przecież to karygodna sprawa marnować tak tę PIŁKĘ !!

-Strefa?! Jej, jej, GÓRA, GÓRA. JUŻ LEEEECĘ !!!
- TAAAAACZ- i po co ona się tak drze? Przecież wiem, że ze strefy trzeba zejść i biec na kolejną hopkę. Przecież to proste...- Rico TAAACZ !!!- ahh zapomniałem, ale ze mnie dupa... zapomniałem się zatrzymać. Dobra, dobra mama nie denerwuj się już to naprawiam. Widzisz, widzisz jak ślicznie??? Dupa.. cofa mnie i każe zrobić od nowa. Co tam, lecę i tym razem pamiętam. - TAAACZ!!!- Stoję, dupka na strefce. Przednimi tuptam i niecierpliwię się, kiedy ona mnie w końcu zwolni. Słyszę zbawienne -OK!! PRZÓD, PRZÓD !!!- Lecę ile sił w łapkach, skaczę, skręcam się i NAGRODA !!! Mama się cieszy, a ja się cieszę, z jej szczęścia :) Takie bezdety, a ona robi takie wielkie haloooo z tego... cóż, przecież jestem po to, żeby była szczęśliwsza :)

Dzisiaj pisał Ryś, nie ja :)
Także pozdrowionka od niego !!!

środa, 12 grudnia 2012

Treningowe Zawody Agility

Trochę śmiesznie to wygląda, jak to oglądam i wspominam tamten dzień. Aczkolwiek budzi to we mnie raczej śmiech i pozytywne emocje :)

niedziela, 9 grudnia 2012

Z tarczą, czy na tarczy?

Zadałam sobie przed chwilą podświadomie to pytanie, kiedy to wspominałam dzisiejszy dzień. Czym dla Was jest wygrana? To ta między swoimi słabościami, czy może ta z widocznym pucharem? Wydaje się, że odpowiedź jest prosta, wręcz sama się nasuwa. Jednak czy zawsze? Jesteśmy jej w stu procentach pewni?
Śmiem w to wątpić, tak samo jak w wiarę w siebie, która ostatnio u mnie jest jedynie gościem i znika w tym potrzebnym momencie. Zastanawiam się, czym to jest spowodowane. Wtedy po prostu mogę załamać ręce i zastanawiać się co zrobiłam źle. Bo coś widocznie poszło NIE TAK. Na pewno nie tak jakbym sobie to wyobrażała, tylko pytanie brzmi, czy faktycznie gorzej? Z tego "widocznego" punktu widzenia oczywiście, ale gdyby tak odkryć drugie dno...wcale to nie było najstraszniejsze ;) Lekcja niemiłosiernie pouczając w skutkach. Dostałam kilka już takich w życiu z Rico, ta jest kolejną. Nauczyła pokory, poprawnego w danym momencie myślenia. Szkoda, że doszłam do tego wniosku dopiero po czasie..
Mówi się nigdy nie jest za późno, może teraz też nie było ;)
Konsekwencja - to chyba słowo, które na zawsze umieszczę w swoim życiu.
Najbardziej wynagradza to wszystko wieczny uśmiech na twarzy tego, którym jest jednocześnie zamętem i spokojem w jednym:
Piękne portrety dzięki Natalii ! :)
Melancholijnie dzisiaj: Asia&Ri !

niedziela, 25 listopada 2012

OBIjania ciąg dalszy..

Były plany żeby odpuścić. Skupić się nad jednym sportem, resztę zostawić w spokoju. Takie plany BYŁY, ale już ich nie ma :) Jakoś tak mam sentyment mały do tego sportu.. dłubię w nim z Rico od ponad roku. Strasznie dziwnie byłoby mi go teraz zostawić. Mimo tego, że nie wszystko w regulaminach mi się podoba. Główkowałam (bardzo dużo) co dalej z tym fantem zrobić: czy próbować działać samej czy ćwiczyć z kimś. Problem wręcz się sam rozwiązał :) Z czego jestem bardzo zadowolona ! Takim sposobem postanowiłam, że obi samopas nie zostawię. Jednak z drugiej strony mam teraz bardzo dużo zajęć poza-psich, więc czasem trudno znaleźć dłuższą chwilę i zrobić coś bardziej konstruktywnego w tym kierunku, ale staram się jak tylko mogę !
Spróbowałam czegoś innego, tzn. robić obi jak sztuczki - efekt finalny o wiele mocniej mi się podoba! Pieso ma z tego mega frajdę, móżdżek bardziej mu działa, bo staramy się kształtować i tak to właśnie w końcu niektóre ćwiczenia są świadomie(!) wykonywane poprawnie.
Wczoraj spotkałam się z Asią Trusiową na taki luźny trening. Ogólnie muszę powiedzieć, że z P. Ryszarda jestem zadowolona. Nakręcony na pracę był za bardzo.. ale to jak zawsze, po za tym uczę się mu tłumaczyć, że da się robić coś precyzyjnie i się cieszyć, a nie tylko to drugie. Na tym jednak cały problem w obi polega, trzeba połączyć te dwie rzeczy żeby coś było efektownie zrobione. Do tego właśnie dążymy.
Najbardziej chyba jest ucieszona z kwadratu. Jakoś tak wyszło(sama nie wiem czemu), że nie robiłam go prawie dwa miesiące.. Wczoraj spróbowałam z połączeniem nowej metody i byłam raczej za tym, że pies się zgubi, bo był przyzwyczajony do targetu, a tu proszę R. bez problemu powiedział, że sobie radzi z tym, że coś zmieniłam i on tak WIE CO TAM TRZEBA ZROBIĆ. Spuchłam z dumy dosłownie ! Takie moje borderzadło kocham najmocniej!
Apropo's heelingu... też zupełnie zmieniłam podejście do tego ćwiczenia. Zrobiłam je od podstaw, zupełnie inaczej niż wcześniej. Owocuje to tym, że pieseczek nie gubi już pozycji, ładnie trzyma się nogi z zawsze uśmiechniętym pycholem ! C-U-D-O-W-N-I-E ! Popracujemy jeszcze mocniej nad skrętami, żeby wyglądały świetnie, a nie tylko dobrze... ;) Serio jestem bardzo zadowolona, bo podjęłam się sama poprawieniu tego ćwiczenia.
Robiliśmy aporcik, zupełnie inny niż Ryś był wcześniej przyzwyczajony. Tutaj się przejechaliśmy, bo wydawałoby się, że zmiana aportu na wykonany z czego innego nie powinna robić problemu dla psa, który miał aport zdecydowanie opanowany. Wyszło,że Ricosławiec lubi sobie co nieco podgryźć, musi chyba posmakować jak nowy aporcik smakuje:) Tutaj besztanie należy się mnie, że mu tego nie urozmaicałam. Zakupię kolejne w najbliższym czasie- muszę !
Suma summarum myślę, że nie jest z nami tak źle. Najgorsze to brak konsekwentnych treningów, ale sądzę że da się to wykonać ;)
Na zakończenie Rysiowato-buszowaty kwadrat:
 Pzdr A&Ri!

środa, 21 listopada 2012

So good, so good...

Happy you good !
 Po wczorajszym baaardzo męczącym dniu dostałam cudowną wiadomość.. Rico ma zdrowe biodra, łokcie i brak podwójnej trzeszczki kolanowej! Nie jestem inaczej tego opisać niż niespożyta radość, która nie opuszcza mnie calutki dzień ;) Bałam się strasznie, że coś będzie nie tak, bo w Rysiowej bliskiej rodzinie pojawiły się już ortopedyczne kłopoty. Bardzo miła niespodzianka. Bałam się, że zakończymy naszą karierę agilitowa, a tego nie chciałabym w życiu!
Żeby tych super informacji było mało.. zgłosiłam się właśnie na Treningowe Zawody Fortowe, także trzymajcie za nas kciuki 9 grudnia !
Bardzo uradowani : Asia&Rico

poniedziałek, 5 listopada 2012

Damn your eyes

Dzisiaj poskrobię o tym jak bardzo popadam w schemat z jednym psem. Szczególnie z pracą z nim.  Jestem przyzwyczajona tylko do niego. Pod niego wybieram zawsze metody, jeżeli chcę coś poprawić etc. Może to zgubne, sama nie wiem. Wczoraj miałam możliwość dłuższego zaobserwowania innych psiaków, nawet chwilę z nim popracować. Wtedy właśnie zdarzały mi się momenty pt."Co ja mam teraz zrobić?". Bo przecież gdybym pracowała z Rico zrobiłabym to TAK, a u tego psiaka ta metoda nie działa... Zupełnie inaczej może odebrać takie bodźce, dany ruch. Zamiast coś naprawić, nieświadomie mogę coś zepsuć. To moje jednotorowe myślenie jest dobre... ale na mojego pieska :) Umiem się z nim dogadać. Wiem co i JAK poprawiać. U innych.. potrzebuję chwili przerwy, dobrego pomysłu. Jednak cofając się jeszcze nie tak dawno wstecz - z Ri miałam to samo, także kiedyś (nie jestem w stanie określić dokładnie kiedy to było, bo to rozwijało się stopniowo)
potrzebowałam czasu, żeby wymyślić skuteczną metodę czy to na nauczenie sztuczki, czy oduczenie jakiegoś zachowania. Teraz coraz bardziej robię to instynktownie. Przewiduję, jak i co może pokazać mój pies w danym momencie. Wiadomo ciągle się tego uczę. Jednak ćwiczenie czyni mistrza !
Dzięki Kamili:) Jeszcze z początków wakacji...

czwartek, 25 października 2012

Uzupełnienia

Wiecie jak często zdarza się symbioza w życiu z psem ? Ja mam w domu cudowny przykład tego! Nawet wiele przykładów w życiu codziennym i nie tylko.
Po pierwsze nasze zrozumienie na agility przeniosło się na rozumienie w  codziennym życiu, a szczególnie na spacerach. Już można zauważyć to "coś" czego nie ukrywam wcześniej nie było. Jakoś tak jest, że rozumiemy się bez słów i często kiedy chce odwołać psa, to on sam przyjdzie - "tak na wszelki wypadek" ;). Jednak nie jest to jakieś schematyczne, że dzieje się to na dany bodziec, on mnie po prostu wyczuwa. Tak samo jak ja wyczuwam jego, przewiduję większość jego zachowań. Czytam go jak książkę... Dlatego już bardzo dawno nie poszłam na spacer z nim z powodu "przymusu". Odkryłam w tym super rozrywkę i formę odpoczynku, w końcu to osiągnęłam ;) chociaż łatwo nie było. To wszystko jest jak domino, jeden klocek się przewróci i za nim przewracają się kolejne. Poprawiły się nam relacje (teraz piszę o tych związanych z pracą). Jest po prostu klarownie, bez żadnych zażenowań, po prostu PRACUJEMY, a nie walczymy z wiatrakami, co też miało miejsce. Na agility nie ukrywam... jest świetnie :) Nie potrafię określić czy to kwestia tego, że ja je tak uwielbiam czy tego, że Ri również, a może to wszystko jest połączone ? Sekwencje nie składają się z kilku prostych i tuneli, ten temat dawno za nami. Teraz doszły nam do tego sekwencje ze strefkami( czyli prawdzie agi) oraz często trudne do wykonania zmiany, a mimo to dajemy radę :) Nie ma nic bardziej motywującego ! A w domu dzieciaczek już nawet nie klatkuje się.. nie ma takiej potrzeby :) Pies z wypracowanym niezawodnym on/offem ;)

Krótko mówiąc Ryś jest pieskiem z natury długo dojrzewających, ale czy nie mówi się "czym wino starsze tym lepsze"? Mogę śmiało zacząć stwierdzać, że on powoli wychodzi z okresu bycia superhiperszczeniakiemktótrywiewszystkonajlepiejichcezapanowaćnadświatem :)  Jedynie co na chwilę obecną stwierdzam: jest praktycznie idealny, bo wiadomo całkowite ideały nie istnieją :)
like a boss...

Pzdr A&Ri !

poniedziałek, 15 października 2012

Raining Blood

Weekend, słońce, spacer, frisbee, śmiech, krew, przerażenie, brak opuszki.
Tak w skrócie wyglądała nasza sobota. Nastawiona byłam na milutki, luźny spacer z psem. Wracając z niego niestety nie było już tak luźno... Zastanawiam się bardzo czym kierują się ludzie, którzy bezmyślnie tłuką szkło dla zabawy, a wiadomo w miejscu publicznym oczywiście. Co najsmutniejsze muszą ucierpieć nam tym najbardziej niewinny. Bo jak do cholery jasnej mój pies miał przewidzieć, że w trawie, gdzie zawsze ma możliwość wolno polatać znajdzie jedynie ból? Oczywiście nie wszystko działo się tak szybko. Ri na początku w ogóle nie zauważył, że coś mu jest. Był tak szczęśliwy ze spaceru, że nie zwrócił uwagę na to, że pozostawia po sobie tylko wielkie plamy krwi. Na szczęście zorientowałam się szybko i od razu wróciliśmy do domu. Mi (jak dobrze ;) ) nerwy się nie podniosły i zadziwiająco trzeźwo myślałam. W domu opatrzyłam ranę i już wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale co z tego skoro znów musimy sobie odpuścić jakieś większy wysiłek typu agility ? Znów musimy siedzieć w domu i nie robić nic... Jak ja tego nie lubię ! A mój pies jeszcze bardziej, po całym zdarzeniu jak to on oczywiście był gotowy coś robić. Weź mu teraz wytłumacz  "Leż i nie rób nic, masz chorobą łapę i musisz poczekać." A on niedawno dopiero wyleczył się z przeziębienia ! Żyć nie umierać, tak jednym zdaniem :)
Pzdr A&Ri!

niedziela, 30 września 2012

And if you're homesick, give me your hand and I'll hold it

Ostatnio coś nie układa się z naszym samopoczuciem. Na początku byłam chora ja. Rico oczywiście robił za moją najlepszą na świecie przytulankę i.... sam się zaraził :( Przez ostatni tydzień więc siedzieliśmy w domu i nie robiliśmy nic. Szczerze nie spotkałam się jeszcze nigdy z tym żeby pies zaraził się przeziębieniem od człowieka, ale jak widać wszystko jest możliwe :) Nie był to najmilszy widok, kiedy mój borderek z radości i podekscytowania zaczynał kaszleć. Szczęście w nieszczęściu, że obyło się bez antybiotyków. Jednak musieliśmy odpuścić sobie treningi, jakiekolwiek, bo nawet domowe sztuczki.
ogromne DZIĘKI dla Kamili !!
Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) Dzisiaj postanowiłam dla rozluźnienia rzucić Rysiowi jakiegoś long'a. Nie wiem czy to po chorobowej rekonwalescencji mojej czy psa, ale efekt był zajebisty ! Rzuciłam na ponad 40m i Rico to złapał !!! Po za tym to nie jedyny przykład tego jak mój pies ostatnio zaczął się ogarniać ;) Nie powinno chwalić się dnia przed zachodem słońca, jednak tym razem to zrobię - Ri ostatnio zawsze staje na wysokości zadania. Pociesza mnie to bardzo i mam nadzieje, że tak już zostanie :) Sztuczki czy nowe torki już go nie przerastają co wcześniej mu się zdarzało i to bardzo często. Czy może to kwestia tego, że ja nauczyłam się jak stawiać przed nim wyzwania ? ;>




Pozdrawiamy A&Ri !

piątek, 21 września 2012

Progres wyczuwam !

Chwila przerwy, dystansu. Zmiana reguł.
Takie krótkie podsumowanie, a różnice MOCNO znaczące !
Pierwszą rzeczą było seminarium z Asią Hewelt. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona po pracy z nią. Nabrałam nowych chęci do roboty z naszym nieciekawie wyglądającym obi. Doczekałam się wielu wskazówek i toru dalszego działania. W skrócie czego chcieć więcej ? TAKIE obedience uwielbiam!
jedna fotka, dzięki Dorocie !
Kolejną sprawą było nasze agility. Mieliśmy długą przerwę w treningach, bo kilka ładnych miesięcy. Jednak teraz wracamy do akcji, zwarci i gotowi ! Nie wiem czy to kwestia mojej świadomości czy może psiej... ale kurcze to nasze hopsanie zaczyna WYGLĄDAĆ a nie tylko być. Jak na chwilę obecną idziemy jak burza do przodu. Zrobiliśmy już śliczne strefki i coraz mocniej zwężamy slalom. Zachwycam się (i to bardzo) pracą mojego burka na torze, bo to jest właśnie to co kochamy najbardziej i sprawia nam najwięcej przyjemności!
jeszcze jedno z DCDC, dzięki Kamili !



Pozdrawiamy A&Ri !

czwartek, 6 września 2012

wtorek, 4 września 2012

I don't wanna stop

"I don't know what they're talking about
I'm making my own decisions
This thing that I found
Ain't gonna bring me down
I'm like a junkie without an addiction"

A taka myśl przewodnia na dzisiaj wypożyczona od Księcia Ciemności :)
 Wracając do normalności (w każdym tego słowa znaczeniu) byliśmy na finałach DCDC w stolicy. Nie będę kłamać... Atmosfera tam jest najlepsza z możliwych ! Wszyscy życzliwi, pogodni, pomocni. Na żadnych innych zawodach się z tym nie spotkałam. Cudownie było spotkać bliższych i dalszych znajomych. Powymieniać się opowieściami, radami... Pięknie spędzone chwile.
 Co do wyżej wspomnianej normalności... to czuję się właśnie tak jak opisał to w kilku zdaniach Ozzy.  Zagubiłam się w szkoleniu. Stanęłam na rozdrożu i sama nie mam pojęcia co dalej robić. Zobaczyłam już dość dużo by podjąć dostateczną decyzję, co chcę w końcu robić z Rico. Jak na razie ciągnęłam trzy sporty jednocześnie. Miałam świadomość, że kiedyś muszę podjąć tę poważną decyzję CO NAPRAWDĘ CHCĘ ROBIĆ. Chyba mi się udało. Jednak z drugiej strony nie wyobrażam sobie odpuszczenia tych dwóch innych, więc nadal (może z mniejszym zaangażowaniem) będę coś dłubać ;)
Dowiedziałam się również jak ważne dla psa są emocje. Te pozytywne dodane w dużym stopniu dają po prostu MAGIĘ ! Nie sądziłam nigdy, że Ri będzie w stanie wykonywać niektóre rzeczy... a tu proszę wystarczy zmienić ton na bardzo "wysoki" i voila ! Tutaj też było bardzo widoczne moje zagubienie i proszę pozytywne emocje pomogły, ja się wtedy lepiej czuję :) Zrozumiałam, że przecież pracuję z psem dla przyjemności i tym mam zamiar się kierować. Nie chcę już robić tego z przymusu, bo trzeba...
Smutne jest to jak niektórzy przedmiotowo traktują swoje zwierzęta. Ja nigdy nie chce do tego dopuścić dlatego postanowiłam znaleźć w tym całym rozgardiaszu złoty środek i spróbować osiągnąć swoje cele.
Za zdjęcia bardzo chciałabym w tym miejscu podziękować Natalii !
Pozdrawiamy A&Ri !

czwartek, 23 sierpnia 2012

Blue jeans, White shirt....

Wiecie jak wyglądały początki pracy z Rico ?
Wyobraźcie sobie bawełnianą koszulę, a potem drut kolczasty zamiast guzików. Jednak chcecie za wszelką cenę zapiąć koszulę do końca przy czym nie rozerwać koszuli i nie pokaleczyć siebie. Jaka radość jest kiedy dopniemy chociaż jeden taki "guzik", gdzie potrafiliśmy się o to starać ponad kilka miesięcy, bez rezultatu bo tylko któraś ze stron ucierpiała. Jednak do dopięcia na ostatni jeszcze bardzo daleko nam brakuje....
Pozdrawiamy A&Ri !

piątek, 17 sierpnia 2012

Walking The Dog

Krótka migawka z chodzenia przy nodze i kwadratu :)
Widać znaczną poprawę w heelingu, jednak mimo wszystko nie jest to jeszcze to :)
Z resztą sami oceńcie :) Ucieszę się z każdego konstruktywnego komentarza.
Pozdrawiamy A&Ri!

niedziela, 15 lipca 2012

Inne spojrzenie

Inne spojrzenie na świat i wszystko wygląda inaczej. Wystarczy popatrzeć na pewne sprawy obiektywnie, nie spinać się, nie oczekiwać zbyt wiele. Ile więcej wtedy dostrzeżemy  małych szczegółów, które zwykle nam umykają. Zobaczyłam tę zależność ostatnio. A wniosła w nasze życie bardzo, bardzo dużo ! Obudziłam się kilka miesięcy temu i uświadomiłam sobie, że błądzę po omacku do celu. Nie wiedziałam jak do niego dojść, mimo to starałam się to osiągnąć. Całkowicie to bezsensowne było. Wystarczyło cieszyć się z małych rzeczy. Nie mieć takie parcia na sukces. Aż przyszedł sam.
dzięki Kamila !
W naszym obedience od zawsze było sporo roboty. Ri nie był psem, który skupiał się sam z siebie. Nie czerpał z tego zbytniej przyjemności. Wiele miesięcy poświęciłam żeby go tego nauczyć. Jednak skupienie to podstawa tego sportu. Następnie nasz kolejny ogromny problem to aport. Rico uwielbiał aportować wszystko. Z aportowaniem koziołka również nie miał problemu. Jednak pojawił się kiedy chciałam nauczyć go siadania z tymże aportem w pysku przy nodze. Próbowałam na wiele sposobów, ale  żaden nie przynosił rezultatów. Owocem tych starań były jednie rozczarowanie i strach przed koziołkiem, który potem obudził się w Ri. Wyszło na to, że musiałam więcej naprawiać. Spalało to mnie i psa. Właśnie wtedy obudziłam się, że coś jest nie tak, że powinnam zmienić pewne rzeczy w naszej współpracy. Spróbowałam. Kompletnie bez spiny i... wyszło ! Na prosty, wręcz głupi sposób Rico skumał o co chodzi i od tamtej pory uwielbia to ćwiczenie całym sobą. Tylko cieszyć się z takich rzeczy, że po tylu miesiącach udało się w końcu siebie nawzajem zrozumieć ;)
Następnie pojawiały się kolejne sprzeczki i nieporozumienia. Nigdy pies od razu nie zrozumie o co nam chodzi. Wtedy wystarczy cierpliwie czekać i próbować. Zaczęłam tak pracować z Rico. Efekt natychmiastowy. W ciągu praktycznie jednego spaceru pies ogarnął aport kierunkowy. A na jednym treningu węchowy. Cudo, nie border ;) Na chwilę obecną przerabiamy w większości już ćwiczenia regulaminowo trójkowe. Unoszę się z dumy, że w tak krótkim czasie on zdołał to zrozumieć, a przy tym tak długo utrzymywać swoją chęć do pracy. Krótko mówiąc zaczął to uwielbiać !
takie chodzenie przy nodze uwielbiam!
Zaczęłam uwielbiać tego psa w pracy ! Ostatnimi czasy to sama przyjemność współpracować z nim. Na lepszego bordera pod tym względem trafić nie mogłam. Uważam, że na wiele go stać. Zobaczymy czy ja nad nim nadążę.
W domu to również pies mistrz. Nie mam z nim już żadnych problemów typu gryzienie mebli czy nieumiejętność odpoczywania. Jeżeli nic nie robimy potrafi przespać cały dzień, jak nie border ;)albo męczyć  rodzinkę o mizianie. Śmieję się wtedy z niego, że zamienia się w kota. A na słowa: "Rico idziemy na dwór?". Podnosi się jak na skrzydłach i leci do drzwi. Wręcz pośpiesza mnie żebyśmy wyszli jak najszybciej, bo tam będzie robota ! W domu także zdarza nam się popracować, ale całkowicie zabawowo. Kiedy powiem magiczne słowo "Koniec". Pies wraca do udawania kocura.
Na luźnych spacerach nadal zdarza mu się coś odwalić. Jednak pracujemy nad tym. Nie da się wszystkiego wyrzucić w stu procentach, bo jego dziwna psycha robi swoje. Bywa nieprzewidywalny i muszę zawsze o tym pamiętać. Ogarniamy to powoli i staram się nie załamywać.
Pozdrawiamy A&Ri !

piątek, 6 lipca 2012

Frisbiacze

Wstać o 5 rano, pojechać o godzinie 6 pociągiem pełnym ludzi do Warszawy, zgubić się w parku, wracać cała brudna w ziemi - oto definicja szczęścia. Dziwne? Nie ! Właśnie mimo tego wszystkie wspominam dzisiejszy poranek bardzo, ale to bardzo pozytywnie.
Spotkaliśmy się dzisiaj z Paulą Gumińską na wylicytowaną sesję i lekcje frisbee. Poznaliśmy przy okazje Hondzię-Mondzię, którą Rico mocno polubił, ja z resztą też, bo to bardzo milusi piesek jest ;) Nic dodać, nic ująć. Lekcja dała mi wiele, bo pokazała nasze braki i to nad czym musimy popracować. Jak się okazało jest tego dość sporo ale przecież to my ;) więc na pewno wcześniej, czy później się z tym uporamy. Musimy popracować nad puszczaniem, puszczaniem, puszczaniem, łapaniem, puszczaniem, łapaniem, wybijaniem się, puszczaniem, łapaniem... albo krócej ogólnym ogarnięciem :) Chociaż sądzę, że nie było naprawdę najgorzej. Oprócz tej dawki informacji do przetrawienia dostaliśmy cudowne zdjęcia na których mój piesek SKACZE, a takich do tej pory mieliśmy bardzo mało. Cieszę się, że kolekcja się powiększa! Dzięki Paula !
Obiecane super fotencje:
  
łoś?;>  
border w borderzym raju:)
łapcie, łapcie mamo!
ta mina wyraża więcej niż tysiąc słów.
dostojny pan i władca ;)
z Hondzią, czy tylko ja widzę w nich podobieństwo ? ;>

nasze pikne overy.
ładne światło, pies i dysk- czego chcieć więcej !
pies ninja
kolejny pies ninja ;)
Dziobaki jednak skaczą !
kolejny dowód !
portrecik :)
Pozdrawiamy A&Ri !