niedziela, 13 października 2013

WE DID IT!

Ciężką pracą można osiągnąć wszystko- wystarczy mieć plan i motywacje do jego realizacji :)
Spełniło się moje ogromne marzenie, zawsze tak odległe i takie nierealne.... Nie sądziłam, że będę mieć tyle wytrwałości i chęci, aby tego dokonać, a jednak zadziwiłam samą siebie ;)
Na Rzeszowskich Zawodach Obedience wystartowaliśmy w klasie drugiej. Byłam pewna niepewności przed tym startem, bałam się zupełnie nowych ćwiczeń, jak i naszej stałej bolączki- chodzenia przy nodze.
Chociaż to już jest chyba moją prywatną tradycją, co zadziwia wszystkich wokół-nigdy nie stresuję się zawodami i samym występem. Tak jak większość osób przed swoim startem obgryza paznokcie ze zdenerwowania lub wymyśla w głowie niezliczone ilości złych scenariuszy... ja po prostu się wyłączam, tworzę jakąś barierę w swojej głowie i nie skupiam się nad tym. Co sprawia, że na start wychodzę "świeża" i gotowa, staram się aby z psem było tak samo.
Niestety tym razem nie do końca mi się to udało, a raczej nie miałam możliwości zachowania tego "stanu zen" przez cały swój start. Stało się tak, ponieważ ładnie mówiąc wystąpiły pewne nieporozumienia pomiędzy Panią Sędzią, Panią Komisarz oraz regulaminem. Takie zachowania sprawiły, że lekko się wzbudziłam, bo nie byłam w stanie w pełni zaufać prowadzeniu komisarza na ringu i sama musiałam cały czas czuwać - jak się można domyślić, odbiło się to na psie. Jednak Rico był bardzo dzielnym pieskiem i daliśmy radę, ba nawet zaliczyliśmy ten start na ocenę doskonałą z 275 punktami i pierwszą lokatą!!!
Filmik:

To teraz poszczególne ćwiczenia:
1. Siad w grupie przez 1min 10/10pkt
Wylosowałam pierwszy numer startowy, więc wchodziliśmy na ring pierwsi, co było super sprawą. Rico ładnie wysiedział, niestety zdarzało mu się rozglądać, nad czym musimy zdecydowanie popracować.
2. Chodzenie przy nodze 7,5/10pkt
Z racji tego, że byliśmy pierwsi, zaczynaliśmy ćwiczyć od razu po zostawaniu. Rico w pierwszym momencie w ogóle nie ogarniał. Ze mną było też coraz gorzej, bo prawie w ogóle nie słyszałam co mówi do mnie komisarz przez co byłam bardzo spięta... Wiedziałam, że to ćwiczenie nie będzie udane, ale i tak byłam bardzo zdziwiona na liczbę punktów, którą dostaliśmy za to wykonanie.
3. Stój i siad w marszu 8,5/10pkt
Chodzenie już lepsze niż na wcześniejszym ćwiczeniu. Ładny stój, ale małpiszon mi się delikatnie ruszył kiedy go mijałam. Siad bez zarzutu.
4. Przywołanie z zatrzymaniem stój 9,5/10pkt
Tempo całkiem ok, mógł lepiej się zatrzymać. Sukcesem jest to, że już nie walnął mnie tak brutalnie w nogę jak był w stanie wcześniej zrobić...
5. Kwadrat 10/10pkt
Ładnie odnalazł kwadrat, położył się bez zarzutu, fajnie się też odwołał. Piękna dyszka :D
6. Aport kierunkowy 10/10pkt
Tutaj nastał początek mojego poddenerwowania, kiedy to chcąc odprowadzić psa do pachołka, praktycznie zostałam cofnięta, bo Paniom wydawało się, że psa powinno się do tegoż pachołka wysłać. Ja zdębiałam, bo nie wiedziałam w pierwszym momencie co zrobić, a potem zrobiłam swoje, czyli tak jak w regulaminie jest przedstawione to ćwiczenie. Jedynie na co mogę ew. narzekać to na to, że Rico w pierwszy momencie długo szukał aportu, chociaż wcześniej wybrał dobry kierunek. Jednak domyślam się, że mogło to być też podyktowane wcześniejszym zamieszaniem. Mimo to dzieciak był bardzo dzielny :)
7. Patyczki 6,5/10pkt
Tutaj moje zdenerwowanie osiągnęło szczyt. Pani Komisarz po odebraniu ode mnie aportu kierunkowego i zabraniu drugiego poszła je wyrzucić poza ring. Następnie w niedalekiej odległości od wyrzuconych aportów zaczęła rozkładać patyczki. Wysłałam psa, jednak on był święcie przekonany, że patyczki KONIECZNIE znajdują się w miejscu w którym komisarz wyrzuciła aporty. Poskutkowało to tym, że mój pies znalazł się poza ringiem, ale z uporem maniaka szukał patyczków. Musiałam go kilka razy zawołać zanim zorientował się, że to jednak nie to miejsce. Kiedy odnalazł już właściwe patyczki, znalazł na szczęście ten dobry. Mimo to możecie sobie wyobrazić jak mocno zabiło mi serce, kiedy pies wypruł mi poza ring, myślałam że dostaniemy DISa z miejsca. Jednak Rico cały czas był w trybie pracy i wytrwale szukał, to nas uratowało :)
8. Zmiany pozycji 7,5/10pkt
Po emocjach przyszła pora na kolejną dawkę. Kiedy zostawiłam już psa i odeszłam na pożądane 10m . Komisarz zaczęła zmieniać kolejność, jednak szybko się zorientowałam, że komisarz się pomyliła i za dużo razy zmieniała tablice. Wzbudziło to we mnie niepewność, w psie oczywiście również :) Także ćwiczenie wyszło jak wyszło.
9. Aport koziołka przez przeszkodę 9/10pkt
Rico dotknął przeszkody, kiedy wracał z aportem. Z reszty jestem na prawdę bardzo zadowolona :)
10. Wrażenie ogólne 8/10pkt
Pani Sędzia miała ogromny problem ze sprecyzowaniem się czy Rico się jej podobał. Stwierdziła, że jest zdecydowanie za wesoły, a ja za dużo go chwalę pomiędzy ćwiczeniami. Co jest śmieszne, nie chwaliłam go prawie w ogóle, jedynie co to lekko drapałam go za uchem. Jednak wg Pani był to bardzo duży doping, no cóż nie mnie oceniać... Nie byłam jedyną, która dostała ostrzeżenie za to, że pies jest zbyt wesoły ;)





Jestem z tego startu zadowolona, myślę że mogłoby nam pójść o wiele lepiej i płynniej, gdyby nie pewne warunki środowiskowe. Puchnę z dumy na myśl jaki Ri był dzielny w tym wszystkim :) Musimy nabrać zdecydowanie więcej doświadczenia startowego i będzie miodzio!
Udało nam się dostać do upragnionej trzeciej klasy, w dodatku w przeciągu jedynie trzech startów w ciągu jednego roku :) Myślę, że to jest sukces, trzeba tez zważać na nasz wiek, Rico ma niecałe trzy lata, a ja chyba jestem jednym obecnie przewodnikiem psa w klasie trzeciej, który jest niepełnoletni, zawsze to też jakiś sukces :) Do dwójki przygotowałam Rysia już całkowicie sama, opierałam się jedynie na opracowanych przez siebie planach treningowych, jak widać przyniosło to dobry skutek :) Jeszcze do mnie to nie dociera, że udało się nam wykonać plan na ten rok!!!
Teraz przed nami dużo pracy nad dopracowaniem ćwiczeń w klasie trzeciej i kto wie... może już niedługo pokażemy się w klasie mistrzowskiej :)
To była bardzo pamiętna chwila dla mnie, nie tylko dlatego że spełniło się moje wielkie marzenia, ale również dlatego, że mam nadzieję mogę być przykładem osoby, która nakładem pracy może zdziałać tak wiele! Z moim niewychowanym, mającym mnie głęboko gdzieś borderem w przeciągu roku udało mi się przejść do trzeciej klasy obedience. Walczcie o swoje marzenia, warto! Piękne uczucie doświadczyć czegoś takiego, wejść na swoje prywatne Mount Everest!
A pomyśleć, że dokładnie rok temu przeżywałam załamanie i chciałam zrezygnować z obedience, twierdząc że nigdy nam się nic nie uda dokonać w tym sporcie... życie potrafi zaskakiwać :) Dlatego warto łapać wiatr w żagle i ŻYĆ!
Pozdrawiamy A&Ri!