poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Agilitowania ciąg dalszy...czyli pierwsze zawody za nami !

29 kwietnia odbyła się nasza premiera agilitowa. Premiera nie do końca oficjalna, bo na zawodach treningowych, ale mimo wszystko były to zawody, na których przy okazji mogliśmy sprawdzić swoje umiejętności.
Startujemy vel robimy przysiady ;)

Dla Rico wiele nowego nie było.. ten sam teren co zawsze (Dog Campus), te same przeszkody....
Jedyne znaczące różnice to pogoda, gdyż nie biegał jeszcze w takim upale nigdy. Kolejną rzeczą była większa ilość psów i ludzi... To był główny powód dla którego zdecydowałam się wziąć udział w tej imprezie. Byłam cholernie ciekawa jak mój borderek będzie biegać przy takiej ilości znaczących dla niego bodźców.
biegniemy ile sił w łapkach !

Jak się okazało biegał bez najmniejszego zarzutu. Wkręcony w torek jak zawsze. On sam w przebiegu nie popełnił ŻADNEGO błędu ! Jedynie co to mogę zarzucić sobie (z resztą jak zawsze...). Za późno wysłałam go do tunelu i gwałtownie się od niego oddaliłam. Nie dziwne, więc dla mnie było, że Ri pobiegł za mną " bo przecież pańcia nie kazała wbiec do tunelu, to nie wbiegłem". Kocham go za to, że zwraca tak na mnie uwagę na torze, ale z drugiej strony...
tunelik, tunelik !
Mimo, że nie zajęliśmy żadnej szczytnej pozycji jestem z niego MEGA dumna ! Agilitował uważam całkiem fajnie, chociaż krótko i może niezbyt profesjonalnie ;) Dobrze też zrobiła mu ta atmosfera zawodów, bo po czasie ogarnął, że w takich rozproszeniach też można spokojnie odpocząć... ale zajęło mu to trochę. Po tym małym epizodzie poszłam z nim na krótki spacerek (czyt. na kolejny teren) gdzie trochę poobikowaliśmy i przyznam nie było jakoś najgorzej, a nawet dobrze ;)
<3
Ja biegałam wczoraj także z Mailem (Parson Russell Terrier), psem Lidki w biegu charytatywnym dla Przyjaciela. Nie poszło nam może najlepiej, bo ja zupełnie zgłupiałam biegając z tak małym pieskiem, bo jak dotąd nigdy tego jeszcze nie robiłam ;) Zobaczyłam jednak na własne oczy jedną, bardzo ważna zależność... z każdym psem biega się zupełnie, zupełnie inaczej ! Trzeba na co innego zwracać uwagę, być w innym miejscu, inaczej krzyczeć komendy, czy też gestykulować. Jednak to bardzo fajne, ponieważ jest o wiele ciekawiej !
skręcik...

Z całych zawodów jest bardzo zadowolona, atmosfera i organizacja ekstra ! Oby więcej takich spotkań !
Chciałam również bardzo podziękować Justynie za super filmik i wsparcie oraz Natalii za przepiękne zdjęcia !!!
 wbudowany brak hamulców 
A teraz dla wytrwałych w nagrodę filmik :



czwartek, 19 kwietnia 2012

Ble,ble

Czyli kolejna część z cyklu "co tam tkwi w główce Asi...".
Są takie rzeczy, które wchodzą do psiej główki natychmiast, często zanim my się zorientujemy. Są komendy nad którymi trzeba popracować ciut dłużej, ale widać efekty. Są też takie, które nie wchodzą w ogóle i jedynie co przynoszą przy uczeniu się ich do płacz i zgrzytania zębami. Tak jest i u nas. Sztuczką, którą mój pies się nauczył zanim mu to dokładnie wytłumaczyłam ( tak mi się przynajmniej wydawało) była świadomość zadka i cofanie... Ri ogarnął to straaaasznie szybko, aż się mocno zdziwiłam. Z kolei tą w kolejnej grupie było wchodzenie na plecy.... szło nam bardzo powolutku, ale jednak szło, więc się nie poddawałam tylko dzielnie brnęłam do celu. Co zadziwiające te sztuczki wymagają od psa trochę myślenia i nie należą do najprostszych, ale Rico problemów z nimi większych nie miał. Jak na razie sztuczką nad którą męczyliśmy się zdecydowanie najdłużej ze wszystkich było proszenie. Wydawało mi się zawsze, że jest ona prostsza niż wchodzenie na plecy czy cofanie, ale sprawiła nam duży problem, gdyż uczyliśmy się jej ponad 2 miesiące ! Wiadomo z przerwami( które dobrze też Rysiowi zrobiły). Narzekałam na niego starsznie, że jest jakiś autystyczny i nie myślący, a on potrzebował sobie to w swoim małym mózgo-orzeszku ogarnąć;) Byłam z niego bardzo dumna, gdy wreszcie ogarnął o co biega. Podsumowując widzę doskonale na Ri jak każdy pies różni się od siebie i potrzebuje indywidualnego podejścia do sprawy...
i taka tam fotka:
Pozdrawiamy A&Ri!

sobota, 14 kwietnia 2012

First Contest.

Stało się... trochę na szybko, bo nie mieliśmy w nich jednak brać udziału, ale nutka szaleństwa przezwyciężyła nad rozsądkiem i wystartowaliśmy w JuniorObi ;)

Co prawda w formie zabawowej i z przymrużeniem oka, ale mimo wszystko zawody. To był mój jedyny raz kiedy braliśmy udział w takiej formie zawodów, gdyż potem już będę za to za stara...ahh te szlachetne 15 lat ! Ogółem zgłosiłam się na nie po namowach Agi ( naszej hodowczyni oraz trenerki obedience ). Po jakimś czasie jednak doszłam do wniosku, że to za wcześnie, nawet jeśli miałby to być czysto zawody zabawowe. Uważałam, że jeszcze za wcześnie jak na psychikę Rysia na coś takiego, po za tym nie mieliśmy do końca zrobionego aportu, a więc i to przeważyło na szali... Mimo tego zostałam po części zmuszona do wzięcia w nich udziału, "bo to przecież głównie zabawa i w przerwach można nagradzać psa - poradzicie sobie" . Wtedy moja masochistyczna połowa umysłu zadecydowała, że spróbujemy no i pojechaliśmy nie tylko kibicować i robić zdjęcia ;)
Sędziowała nas Pani Małgosia Bartoszewska-Kujawa, która jest przesympatyczną i bardzo wyrozumiałą sędzią.  Co do samego startu, to jestem bardzo zadowolona, bo jak na możliwości Rico i otaczające go bodźce było "nieźle", chociaż osobiście uważam, że stać go najwięcej. Idealnie nie było, ale też tego od niego nie wymagałam. Najgorzej zdecydowanie nam poszło chodzenie przy nodze (7pkt), no ale cóż zdarzają się niestety porażki i nic na to nie poradzimy. Na codziennych treningach Rysio ma na prawdę ładną "nogę" i ma ze mną fajny kontakt, ale tutaj zdecydowanie się posypał... :( . Niefajnie również poszedł nam aport, ale wiedziałam, że tak będzie i zdecydowanie nie liczyłam na więcej niż dostaliśmy (7pkt). Wytrzymanie i wysyłanie do aportu ładnie, no ale siedzenie z aportem w ryjku przy nodze to jak na razie za dużo dla mojego borderka... no ale mu się nie dziwię i tak zrobiliśmy w tym ogromny postęp  ;) Reszta ćwiczeń uważam, że poszła fajnie. Cieszę się baaaaaardzo z naszej socjalizacji, gdyż Ri nie wstał i nie wylizał sędziego, tak jak miał w zwyczaju. Dumna jestem z niego strasznie z tego powodu ! Ślicznie siedział i czekał na kontakcie - cud, miód i orzeszki oraz należyte 10pkt ;) W zostawaniu ucięto nam 0,5pkt, bo powtórzyłam komendę "waruj", ponieważ zrobił ją niedokładnie.Przy przywołaniu także straciliśmy 0,5pkt, bo stracił ze mną kontakt przy chodzeniu przy nodze, ale samo przywołanie super ! Jestem też dumna ze skoku przez przeszkodę, ponieważ nigdy wcześniej jej nie robiliśmy i zdecydowanie nasz debiucik udany (10pkt). Zmiana pozycji także wyszła fajnie (10pkt). Podsumowując na pewno mamy jeszcze nad czym pracować, ale nie było tak źle :) W ogóle cieszę się, że Rico podjął pracę ze mną w takich rozproszeniach, z tego jestem dumna jak paw ! Zdobyliśmy łącznie 86.75 pkt tym samym otrzymując ocenę doskonała i zajmując drugą lokatę!


Po "starcie"  także spędziliśmy miło czas. Poznaliśmy Julię z Hirkiem, Ewę oraz Adama z Hakerem i Flicką oraz Zosię ze Skiperem. Dla rozluźnienia poszliśmy porzucać frisbee z czego też jestem zdecydowanie zadowolona, bo Ri już o wiele szybciej puszcza dyski i coraz bardziej wychodzą nam "cztery strony świata". Ryś też coraz bardziej panuje nad swoim ciałkiem i ładnie się wybija z czterech łapek i też bezpiecznie ląduje. Leg vaulty praktycznie opanowane.  Muszę przyznać, że jednak fajnego mam tego burka ;)
Pozdrawiamy Asia & Ri !

środa, 4 kwietnia 2012

Beztrosko nam.

Ano beztrosko, bo jeszcze Ri jest młody ( ja z resztą też). Dopiero się uczymy, zaczynamy żyć jak powinniśmy. Nikt jeszcze od nas tyle nie oczekuje, nie wymaga... po prostu sobie egzystujemy. Powolutku wychodzimy na prostą, idziemy do przodu, ale nie jak w wyścigu dzikich szczurów... Tylko tak dla przyjemności wspólnego spędzenia czasu i chęci poznawania. Ćwiczymy sobie to co chcemy i to co się nam podoba. Niedużo rzeczy wychodzi nam dobrze "ot tak", ale jesteśmy jeszcze młodzi: ja (jako przewodnik) i pies ( nadal szczeniak). Szukamy nadal tego co sprawi nam największą frajdę, po za wspólną pracą. Zobaczymy co nam to życie ciekawego przyniesie....
Na koniec znalazłam fotkę z zeszłorocznej wiosny:
Zdjęcie dzięki uprzejmości Natalii. 

Pozdrawiamy A&Ri !