środa, 12 listopada 2014

Active all the time

Powtórka z rozrywki, obiecywałam, obiecywałam... a jak zawsze cisza znów nastała. Czasem próbuję się zebrać, kilka razy już usiadłam do laptopa z myślą "TO DZIŚ w końcu coś napiszę", ale... no właśnie zawsze jest jakieś ale... tyle ciekawych(bądź mniej ;) ) rzeczy do robienia. Kiedy to znaleźć chwilkę na spisanie tego wszystkiego co się dzieje w naszym psiejskim życiu?
A coś się dzieje, zawsze mniej bądź bardziej aktywnie, ale nie stoimy w miejscu. Cały czas w miarę możliwości się rozwijamy, jednak niestety tylko w obedience. Na treningu agility nie byliśmy już prawie od 4 miesięcy. Życie jest okropne, wszystko się zawsze nakłada... a u nas zrobiła się taka warstwa "przeszkód", że skutecznie nie pozwala nam jeździć na treningi. Na początku moja kontuzja, zakaz biegania od lekarza przez najbliższe pół roku... oczywiście jak to ja, próbowałam, kombinowałam i wymyśliłam agility chodzone, co zbyt dużego sensu nie miało. Potem dojrzałam do tego, że potrzebna nam przerwa, że dobrze zrobi to zarówno mi jak i psu i nie ma się co spinać. Zrozumiałam, że i tak to nasz sport tzw. rekreacyjny, z bólem serca nadal o tym myślę, ale jak widać wszystkiego w życiu mieć nie można i czasem lepiej odpuścić, niż niechcący zrobić sobie lub psu krzywdę.... Może kiedyś ;) Następnie nałożyła mi się na to moja szkoła, która wymaga ode mnie bardzo dużo i już od września nie słyszałam o czymś takim jak CZAS WOLNY. Legendy głoszą, że istnieje coś takiego, ja nie pamiętam kiedy ostatnio miałam chociażby chwilę na ogarnięcie czegokolwiek co nie dotyczy nauki. O każdych zawodach, seminariach etc. dowiaduję się od najbliższych znajomych, nie wiem nic co dzieje się w psim światku... a może to i lepiej?
Jednak obiecałam sobie(no i Rysiowi oczywiście tez :) ) jedną rzecz - obedience nie odpuścimy. Wychodzi nam to lepiej bądź gorzej, ale widzę, że idziemy w dobrym kierunku. Robimy powolne postępy, co cieszy mnie najbardziej, bo najgorsza możliwa rzecz to stać w jednym miejscu. Pomysłów mam mnóstwo, werwy również, tylko no... czasu jak zawsze brakuje :) Teraz nadszedł ten okropny okres, gdy wiecznie jest ciemno: rano, popołudniu..... gdzie tutaj znaleźć moment gdy jest widno? Mocno to utrudnia nam sprawę ćwiczenia, ale Rysio jest bardzo dzielnym obi-dogiem i radzi sobie nawet w najbardziej hardcorowych warunkach.
Równo miesiąc temu byliśmy na najprawdopodobniej ostatnich naszych zawodach w tym sezonie. To był nasz ostatni występ w dwójce, z którego generalnie jestem bardzo zadowolona. Poradziliśmy sobie o wiele pewniej i płynniej niż w Sopocie, fakt faktem, że czym więcej się startuje to lepiej to wychodzi. Ja jestem bardziej świadoma na ringu,  więc pies od razu jest pewniejszy. Gdybym tylko mogła sobie częściej na takie eventy jeździć....
W Rzeszowie oceniała nas słowacka Pani Sędzia, bardzo miła i oceniająca dość rzetelnie. Największym zaskoczeniem była dla mnie jej ocena za nasze chodzenie dostaliśmy wysoką punktację i była jedną z pierwszych osób, której bardzo się nasze chodzenie podobało - miód na moje serce... lata pracy się opłacają <3
Oprócz tego Rysio miał piękne zostawanie, ładne pozycje w marszu i o wieeeeeele lepsze przywołanie niż w Sopocie, tutaj też piękny przykład tego, że ciężka praca się opłaca :)
Kwadracik był ok, ale to jest ulubione Rysiowe ćwiczenie. Aporty kierunkowe były hmm... poprawne, jeszcze muszę nad nimi popracować aby wyglądały tak jak bym chciała :)
Aportek przez przeszkodę - bez zmian, Rico znów się czaił na hopkę, ale wiem, że nie ejstem w stanie nic z tym zrobić skoro po kilku latach technicznych ćwiczeń na agility nie uzyskuje żadnych rezultatów, taki pies i tyle :)
Generalnie przejścia pomiędzy ćwiczeniami i wyraz ogólny super, Ricunio cały czas był ze mną, skupiony.... idealny synek mój <3 Kto by pomyślał, że jakieś dwa lata temu nie był w stanie skupić się na mnie przez minutę.... a co dopiero pracować na takich emocjach! Dumna jestem i blada! To chyba największy sukces tych zawodów dla nas :)
No i nasze pięty achillesowe:
Kolejny raz na zawodach Rico miał problem z patyczkami, a co najciekawsze, za każdym razem robi inny błąd, a żadnego z nich nie robi mi nigdy na treningach... żmijka mała, ot co powiem! Tym razem pięknie się wysłał i znalazł patyczki, szybko wymierzył dobry aport i pędem do mnie wracał, aleeee.... dostawiając się był już z siebie tak bardzo zadowolony, że szczena mu opadła i patyczek zgubił :) Jednak jak to na najgrzeczniejszego syna przystało szybko zauważył brak drewienka w paszczy i podniósł go bez mojej żadnej dodatkowej komendy - chwała mu za to! Generalnie dla mnie nauczka na przyszłość, że na patykach nadal go muszę mocniej wyciszać, bo on tak kocha to ćwiczenie, że gubi swój móżdżek... Paradoksem jest to,że patyczki są raczej uważane, za nudne ćwiczenie i psy pasterskie, a szczególnie bordery, które z natury pracują okiem a nie nosem nie powinny być zachwycone taką formą pracy, ale Rysio to Rysio, on uważa, że nosek to bardzo ważna sprawa. Jak tu go nie kochać? <3
Druga problematyczna rzecz... pozycje. Chyba nasz największy problem obecnie, codziennie dłubiemy je, można powiedzieć, że od nowa... ale to będzie bardzo długi i pracowity okres zanim uda mi się wypracować u niego moje wymarzone pozycje, ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo :) Więc trzeba pracować, pracować i się nie poddawać!
Tutaj filmik podsumowujący zawody:
Oprócz tego, obecnie zagościła u nas nowa aktywność jaką jest jogging :) Dostałam już pozwolenie od lekarza i i powolutku wracam do aktywności fizycznej. Bieganie jest idealnym połączeniem, ponieważ w jednym czasie ja mam trening, a pies spacer i to kilku kilometrowy. W końcu dotarliśmy się jeżeli chodzi o tę formę aktywności, tak aby jedno drugiemu nie wchodziło w drogę i myślę, że oboje jesteśmy zadowoleni :)
Czekamy do wiosny... kto wie może wrócimy do agility i postartujemy sobie w zawodach obedience :P
Pozdrawiamy A&Ri!