wtorek, 18 grudnia 2012

O tym życiu, jak leci za szybko.


Środek zimy 2010, drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, późniejsze popołudnie.. właśnie wtedy zobaczyłam i trzymałam na rękach pierwszy raz Rico- tygodniową już kulkę, która w niczym nie przypominała psa. Już wtedy wiedziałam, że to ON, chociaż na początku się na to nie zapowiadało, gdyż chciałam sukę. Cóż los pisze różne scenariusze, ten akurat wyszedł mu całkiem dobrze ;) W lutym wzięłam małego, pokracznego bordera, nie wiem czy do końca byłam świadoma czym się kierowałam. Miesiąc leciał za miesiącem, wiele się zdarzało w każdym z nich. Już mając cztery miesiące Rico zaczął stawać się prawdziwym facetem, podnosił nogę przy sikaniu i próbował już gierek pt. "Ja tutaj rządzę" . Trudny był cały pierwszy rok. Przerobiliśmy chyba wszystko czego można spodziewać się po dojrzewającym borderze, ba nawet więcej.. Było gonienie rowerów, rolkarzy, samochodów, zwykłych przechodniów. Były schizy wszelkiego typu, od lęku wyjścia na ulicę, po banie się członków rodziny. O jakiej formie pracy już nie wspomnę.. Ciekawe to było, szczególnie dla nastolatki, której był to pierwszy pies. Nie spodziewałam się czegoś tak trudnego już na początku. Zycie jednak zaskakuje za każdym możliwym razem ;)
pierwsza doba
pierwszy tydzień
trzeci tydzień

piąty tydzień

pierwszy spacer


siódmy tydzień
pierwsze w naszym wspólnym życiu seminarium frisbee


4 miesiące - początek buntu

ok. 5 miesięcy

7 miesięcy, wtedy wyglądał zdecydowanie najgorzej

Potem coś się zmieniło, nastąpił punkt kulminacyjny i po 9 miesiącu było już tylko lepiej... utrzymuje się to z resztą do teraz ;) Pomogła nam nasza hodowczyni, ja też dużo zrozumiałam i się nauczyłam, a pies w końcu zaczął robić się dojrzalszy.. Dużo zawdzięczam temu, bo wtedy wszystko zmieniło się o 180 stopni. Pies chciał pracować i prosił mnie o to na każdym kroku, nie był idealny ale mocno na to pracował. Wszystko zaczęło się powolutku układać. Nadal z miesiąca na miesiąc są poprawy, więc ciekawa jestem co będę mogła napisać jeszcze za kilka lat :) Ten rok był dla nas świetny, w końcu zaczęliśmy ze sobą pracować. Wiele nad psią psychiką nadal trzeba zmienić, jednak to kropla w morzu tego co było wcześniej. Bawimy się w trzy sporty, z różnym skutkiem, bo nie na wszystko mam jakieś ogromne parcie. Najbardziej bawi nas zdecydowanie agility, ale nie ukrywam na ringach zawodów obedience na pewno też się pojawimy. Na frisbee mam ambicje tossowe, zobaczymy co kolejny sezon nam przyniesie. Bardzo wygodne jest to, że mam już na tyle ogarniętego psa, że mogę coś już z nim planować. Ambicje na 2013 mam, ile z nich wyjdzie - opowiem wkrótce ;) Na chwilę obecną na pewno będziemy kształcić się agilitowo na różnych seminariach.

10 miesięcy
12 miesięcy
18 miesięcy
19 miesięcy
19 miesięcy
20 miesięcy
Po wszystkim co przeszłam z tym psem mnie odmienił, jako człowieka a nie tylko właściciela psa. Dało ogromną życiową lekcję, mimo mojego dość młodego wieku. Będę to wspominać do końca mojego życia, tak samo jak Rico, myślę, że żaden kolejny pies nie będzie dla mnie wart co on. Obecnie dla niego byłabym w stanie wskoczyć w ogień, on dla mnie tak samo. Uzupełniamy się jak Ying-Yang. Dużo jeszcze przed nami, ale teraz już nie boję się powiedzieć, że będę stawiać czoło wyzwaniom sama, mam psa, który jest niezawodny w tym, że jest ;) To wystarcza. Każdemu życzę takich psich przyjaciół jakim jest Rico. 
Nie mamy jak na razie żadnych sportowych osiągnięć poza startami w różnorakich zawodach nieoficjalnych, ale jesteśmy jeszcze młodzi i cały świat stoi przed nami otworem! Także strzeżcie się, jest czego !!
Na koniec chciałabym życzyć WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO samemu Rysiowi i żeby nigdy nie zgasła w nim ta nadzieja, którą codziennie ma w oczach ;) Jesteś NAJLEPSZY NA ŚWIECIE !!!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Emocjonalnie, czyli z trochę innej perpsektywy

-Piłka?! DAWAJ, DAWAJ !!!! - skacze na wysokość maminej twarzy i macham ogonem jak śmigłem, przecież musi to zauważyć i mi TO dać!
-Tak, tak wiem, że się cieszysz, ale pamiętaj o jednym magicznym słowie...- wredna jędza zaczyna machać cudownym, okrągłym przedmiotem przed oczami. W lewo i w prawo,w lewo i prawo, wpycha mi nawet do mordki. Ja jestem jednak dzielny i udaje mi się wytrzymać. W tym momencie słyszę - kkkkk......ochany piesek !-kur...cze to znów nie słowo, które chce usłyszeć. Dalej się ze mną droczy i przy tym w dodatku się jeszcze uśmiecha. A mi wcale nie do śmiechu. Przecież ja MUSZĘ MIEĆ TEN MAGICZNY PRZEDMIOT, w tym momencie widzę, jak piłka leci nad moją głową i zatrzymuje tuż przy mojej łapie...już tak blisko! Tak niewiele zostało... może uda mi się ją jakoś podwędzić. Ruszam. Aż nagle stoję jak wryty przed zabawką, która emanuje jakimiś magicznymi fluidami, ale udaje mi się zatrzymać. Przecież jaką ją teraz wezmę to od razu mi ją matka zabierze.trudna walka trwa, trochę mną drgawki ciągają w tą i z powrotem..- KEEEECZ !!!- Tak, tak udało się !!! Doczekałem się ! Piłka MOJA ! Tylko, tylko moja!! Dobra złapałem, teraz trzeba tylko lecieć do Aśki i się poszarpać, tak tak ale ja jestem MUNDRYM pieskiem !! Udało się wygrać ! Szarpię się dalej, szarpię, znów wygrałem. Matka piszczy, kibice szaleją, mózg tylko mi się gdzieś po drodze zagubił... w tym momencie mamuśka to zauważa i słyszę głośne- PUUUŚĆ- no niech to szlag wszystko!! Przecież było już tak dobrze, wszedłem w swoją fazę, pożegnałem się z móżdżkiem, a ta idiotka wszystko rozwaliła ! Udaje mi się puścić... i tak zaczyna się znów katorga, która sprawia faktyczną frajdę Aśce. Jedno wiem na pewno, kobiet nigdy nie zrozumiem, takie głupie zabawy żeby sprawiały przyjemność !! Przecież to karygodna sprawa marnować tak tę PIŁKĘ !!

-Strefa?! Jej, jej, GÓRA, GÓRA. JUŻ LEEEECĘ !!!
- TAAAAACZ- i po co ona się tak drze? Przecież wiem, że ze strefy trzeba zejść i biec na kolejną hopkę. Przecież to proste...- Rico TAAACZ !!!- ahh zapomniałem, ale ze mnie dupa... zapomniałem się zatrzymać. Dobra, dobra mama nie denerwuj się już to naprawiam. Widzisz, widzisz jak ślicznie??? Dupa.. cofa mnie i każe zrobić od nowa. Co tam, lecę i tym razem pamiętam. - TAAACZ!!!- Stoję, dupka na strefce. Przednimi tuptam i niecierpliwię się, kiedy ona mnie w końcu zwolni. Słyszę zbawienne -OK!! PRZÓD, PRZÓD !!!- Lecę ile sił w łapkach, skaczę, skręcam się i NAGRODA !!! Mama się cieszy, a ja się cieszę, z jej szczęścia :) Takie bezdety, a ona robi takie wielkie haloooo z tego... cóż, przecież jestem po to, żeby była szczęśliwsza :)

Dzisiaj pisał Ryś, nie ja :)
Także pozdrowionka od niego !!!

środa, 12 grudnia 2012

Treningowe Zawody Agility

Trochę śmiesznie to wygląda, jak to oglądam i wspominam tamten dzień. Aczkolwiek budzi to we mnie raczej śmiech i pozytywne emocje :)

niedziela, 9 grudnia 2012

Z tarczą, czy na tarczy?

Zadałam sobie przed chwilą podświadomie to pytanie, kiedy to wspominałam dzisiejszy dzień. Czym dla Was jest wygrana? To ta między swoimi słabościami, czy może ta z widocznym pucharem? Wydaje się, że odpowiedź jest prosta, wręcz sama się nasuwa. Jednak czy zawsze? Jesteśmy jej w stu procentach pewni?
Śmiem w to wątpić, tak samo jak w wiarę w siebie, która ostatnio u mnie jest jedynie gościem i znika w tym potrzebnym momencie. Zastanawiam się, czym to jest spowodowane. Wtedy po prostu mogę załamać ręce i zastanawiać się co zrobiłam źle. Bo coś widocznie poszło NIE TAK. Na pewno nie tak jakbym sobie to wyobrażała, tylko pytanie brzmi, czy faktycznie gorzej? Z tego "widocznego" punktu widzenia oczywiście, ale gdyby tak odkryć drugie dno...wcale to nie było najstraszniejsze ;) Lekcja niemiłosiernie pouczając w skutkach. Dostałam kilka już takich w życiu z Rico, ta jest kolejną. Nauczyła pokory, poprawnego w danym momencie myślenia. Szkoda, że doszłam do tego wniosku dopiero po czasie..
Mówi się nigdy nie jest za późno, może teraz też nie było ;)
Konsekwencja - to chyba słowo, które na zawsze umieszczę w swoim życiu.
Najbardziej wynagradza to wszystko wieczny uśmiech na twarzy tego, którym jest jednocześnie zamętem i spokojem w jednym:
Piękne portrety dzięki Natalii ! :)
Melancholijnie dzisiaj: Asia&Ri !