czwartek, 19 kwietnia 2012

Ble,ble

Czyli kolejna część z cyklu "co tam tkwi w główce Asi...".
Są takie rzeczy, które wchodzą do psiej główki natychmiast, często zanim my się zorientujemy. Są komendy nad którymi trzeba popracować ciut dłużej, ale widać efekty. Są też takie, które nie wchodzą w ogóle i jedynie co przynoszą przy uczeniu się ich do płacz i zgrzytania zębami. Tak jest i u nas. Sztuczką, którą mój pies się nauczył zanim mu to dokładnie wytłumaczyłam ( tak mi się przynajmniej wydawało) była świadomość zadka i cofanie... Ri ogarnął to straaaasznie szybko, aż się mocno zdziwiłam. Z kolei tą w kolejnej grupie było wchodzenie na plecy.... szło nam bardzo powolutku, ale jednak szło, więc się nie poddawałam tylko dzielnie brnęłam do celu. Co zadziwiające te sztuczki wymagają od psa trochę myślenia i nie należą do najprostszych, ale Rico problemów z nimi większych nie miał. Jak na razie sztuczką nad którą męczyliśmy się zdecydowanie najdłużej ze wszystkich było proszenie. Wydawało mi się zawsze, że jest ona prostsza niż wchodzenie na plecy czy cofanie, ale sprawiła nam duży problem, gdyż uczyliśmy się jej ponad 2 miesiące ! Wiadomo z przerwami( które dobrze też Rysiowi zrobiły). Narzekałam na niego starsznie, że jest jakiś autystyczny i nie myślący, a on potrzebował sobie to w swoim małym mózgo-orzeszku ogarnąć;) Byłam z niego bardzo dumna, gdy wreszcie ogarnął o co biega. Podsumowując widzę doskonale na Ri jak każdy pies różni się od siebie i potrzebuje indywidualnego podejścia do sprawy...
i taka tam fotka:
Pozdrawiamy A&Ri!

6 komentarzy:

  1. No dokładnie! Ja na przykład ledwie zaczęłam z gabi naukę turlania się i tego samego dnia sztuczka była już przez nas opanowana! Śliczne zdjęcie "pięć w jednym":D. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. zamisiowany braciszek, tak się cieszę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm. Ja mojego Kubusia też najdłużej uczyłam sztuczki poproś, to była wielka męczarnia. A najszybciej to chyba daj głos. :)
    Super zdjęcia. ;)

    OdpowiedzUsuń