piątek, 26 lipca 2013

Hop, hop...

Znowu agilitowo, znowu Freexowo,znowu fajnie...
Postępy, postępy, postępy - to moja główna myśli, jeśli chodzi o agi, Dużo pracy i czasu wkładałam we wszystko co robię. Jednak agility jest dla mnie zaskoczeniem. Robiłam to, ale w każdej chwili byłam w stanie odpuścić. Wiedziałam, że  "to nie jest nasz sport", że co chwilę pojawiają się jakieś kłody rzucane nam przez los pod nogi...Ciągłe problemy ze skakaniem, mój nieogarnięty handling - dalekie to wszystko było od doskonałości. Nie wiem co trzymało mnie tak długo, że ciągle robiłam ten sport. Chyba jedynie moja siła walki. Cieszę się, że jednak nie odpuściłam, nie powiedziałam głośno " mam tego dość", chociaż wiele razy tak myślałam. Nie widziałam nadziei, a mimo to uparcie czekałam. Teraz wiem, że było warto! W ciągu dwóch miesięcy otworzyły nam się nowe drzwi, do świata agility z prawdziwego zdarzenia! Wszystko zaczęło się od poważnej decyzji zmiany klubu, nad którą myślałam pewien czas. Teraz nie żałuję, bo otworzyło mi to oczy na "inne" agility. Najbardziej zadowolona jestem z własnych postępów, bo nabrałam o wiele płynniejszych ruchów, bardziej ogarniam i jestem świadoma tego co i jak dzieje się między mną a psem na torze,a to bardzo przydatna umiejętność, aby dobrze rozplanować sobie przebiegi ;) Wcześniej patrząc na filmiki z toru myślałam " wystarczy biec", jednak to nie jest droga do sukcesu, zdecydowanie nie. Także po tych wszystkich przemyśleniach, w końcu opiszę to do czego zbierałam się od trzech dni- czyli o kolejnych, tym razem przełomowych zawodach treningowych.
Zawody odbyły się co prawa w moim obecnym klubie, więc przeszkody Rico znał jak własną kieszeń. Mimo to w głowie była pewna obawa co do Rysiowego skakania. Bałam się, że nadmiar emocji i stres spowodują to, że Ri znów odmówi mi skoków. Na szczęście WIELKIE I OGROMNE takie sytuacje się nie zdarzyły. Tzn. nie z jego winy, a raczej z mojej i mojego felernego prowadzenia go, ale jak to się mówi "pierwsze koty za  płoty". Dumna byłam z tego bardzo, że jednak się udało i nastąpił TEN wielce oczekiwany przełom w naszym agilitowym rozwoju i Rico ładnie, jak na siebie skakał.
Oczywiście co by tych obaw było nie za mało to pojawiła się kolejna- jak poradzimy sobie z biegami openowymi,. Tutaj to akurat dumna jestem z siebie, bo dałam radę. Zapamiętałam wszystko, starałam się bardzo.Wiadomo z różnym skutkiem, ale nie mogę zarzucić sobie tego, że nie próbowałam ;) Myślę, że oba biegi (Agility1 oraz Jumping open) przebieglibyśmy bez disów, gdyby nie fakt, że nie zdecydowałam się z Ri jeszcze na slalom. To całkowicie nowa przeszkoda dla niego i nie chciałam od razu wrzucać go na głęboką wodę - jeszcze zdążymy porobić przeróżne slalomki na zawodach, ja już się o to postaram! Także wracając do tematu- odpuściłam slalom, ale ze samych biegów jestem bardzo zadowolona ! Wymagało oczywiście to ode mnie większego wysilku, bo trzeba było przebiec calutką odległość slalomową na najwyżych obrotach, aby dobiec do kolejnej przeszkody... ale znów udowodniłam, że nie ma rzeczy niemożliwych :) Tak, tak da się tak bardzo wyciągnąć swoje nóżki i wyprzedzić szybkiego borderka! A właśnie, oprócz tego jestem zadowolona z Rysiowych stref, no może poza jedną na Agility 1, gdzie Ri wbiegł z takim impetem na kładkę, że dostał po zębach, więc potem radośnie przedreptał resztę kładki, ale wiadomo wypadki przy pracy się zdażają :)
Z takich trywialnych rzeczy... Rico ładnie czekał w klatce, ładnie pracował przy takiej temperaturze i ładnie ogarniał. Chociaż oczywiście widać po nim było fazę pt. " jestę na adżilitkach i jestę radosnym borderałkię", ale to jest jedna z cech, którą w nim kocham na agi, ten jego nieodparty zaciesz i urok, kiedy bawi się na przeszkodach! Taki jest Rico i nie wyobrażam go sobie, jako poważnego psa przy agi, zdecydowanie nie !
Co zastanawiające z każdym kolejnym biegem wydawało mi się, że biegał coraz to bardziej chętniej, pomimo ciągle wzrastające temperatury oraz poziomu trudności torków mój piesek stawał na wysokości zadania ! Nic, tylko go wielbić i kochać za takie poświęcenia!
Na koniec częstuję filmikiem, coby nietylko moje słowa opisywały to co się wydarzyło :
A i w tym ferworze tych cudownych incydentów, nad którymi głównie się skupiam, dodam że zajęliśmy nawet drugie miejsce w jumpingu 0 ! ;) Więc pierwsza nasza kurza łapka się dostała !
Pozdrawiamy cieplutko w te upalne dni, A& Ri !

5 komentarzy: