niedziela, 25 marca 2012

Poświęcenie

Wiele osób chce posiadać border collie... ale jaki procent z nich jest świadomych tego na co się piszą ?
- Zapewne jest to kropla w morzu... Mimo, że uważają iż znają rasę, jej potrzeby, sądzą, że mają odpowiednie warunki na przyjęcie takiego pasterza. Często czeka ich wielkie rozczarowanie, a być może dla niektórych szczęście, gdyż w rzeczywistości jest zazwyczaj o wieeeele inaczej niż planowano.
Opiszę to wszystko na moim prywatnym przykładzie, który na pewno znacząco się różni od innych.
         Kiedy postanowiłam, że chcę mieć jednak pasterza do agility zaczęłam szukać konkretnej rasy. Pierwsze jak wiadomo pojawiły się w mojej głowie bordery, które są wręcz stworzone do tego sportu... jednak z biegiem czasu i czytaniu coraz to większej liczby artykułów na temat tej rasy zaprzestałam z myślą -"może kiedyś Asia, teraz na pewno nie dasz sobie rady.." i z tą myślą żyłam przez kolejne kilka miesięcy.  W tym czasie spodobały mi się owczarki australijskie -"bo przecież takie podobne do borderów, a jednak łatwiejsze" tak też wtedy sądziłam. Z dzisiejszą wiedzą polemizowałabym na ten temat, ale jednak wtedy byłam święcie przekonana, że prędzej poradzę sobie z aussie niż z bc. W między czasie przeszedł mi tez przez myśl pomysł posiadania belga... lecz szybko odpuściłam czytając, że jest to rasa bardzo wrażliwa. Wiedziałam, że ja osoba bardzo młoda i praktycznie z zerowym doświadczeniem w szkoleniu nie dam rady... Wszystkie moje przypuszczenia i myśli do wtedy były tylko i wyłączenie zaczerpnięte z neta.
Aż pewnego dnia natknęło mnie... "przecież na pewno przed zakupem psa danej rasy musisz go zobaczyć.. pojedź na wystawę !". Tak właśnie znalazłam się na mojej pierwszej wystawie gdzie poznałam i porozmawiałam z właścicielami borderków oraz z panią posiadającą belga... Niestety wszystkie te osoby zajmowały się ze swoimi psami, głównie wystawami, a więc na temat ich predyspozycji do agi niewiele się dowiedziałam... Mimo tego zobaczyłam je na żywo i już wtedy było 1:0 dla borderów... były o wiele bardziej socjalne i w całym wyrazie po prostu "fajniejsze"... ale to jedynie spostrzeżenia z wystawy, a więc nie do końca trafne. Po tej wystawie jednak znów zdecydowałam się przyjrzeć bliżej borderom i tak właśnie się wgłębiałam, poznając różnych właścicieli psów tej rasy oraz spotykając się ciągle z nowymi osobnikami. Mniej więcej w czerwcu 2010r. byłam już święcie przekonana, że jak mam mieć kolejnego psa to TYLKO I WYŁĄCZNIE BORDERA.
Zaplanowałam psa na wiosnę 2011r. Nie chciałam wcześniej, wiedziałam, że jeszcze za mało wiem i decyzja byłaby zbyt świeża. Zaczęłam szukać odpowiedniej hodowli... podobało mi się kilka, ale zawsze było jakieś "ale": bo to za daleko, bo rodzice to jednak nie to itp. Przerabiałam chyba każdy możliwy scenariusz. W między czasie nadal się kształciłam i jeździłam na zawody oraz wystawy. Mniej więcej na początku jesieni poznałam Monikę... bardzo mi pomogła w doborze hodowli. Tak wspólnymi siłami znalazłyśmy miot odpowiedni dla mnie... po Myszy i po Torim - "bo na pewno znajdzie się szczyl stworzony do agility z tego miotu". Napisałam do hodowcy dość późno, bo kilka dni przed porodem szczeniąt... a więc nie było pewności czy dostanę w ogóle szczeniaka. Ale stało się mimo niezbyt zgrabnego początku rozmów z Agą udało mi się i dostałam wymarzonego papisia.
Szczeniak ten miał być na początku suką... a okazał się psem. Na początku ja i moja rodzina nie była zbytnio zadowolona z tego faktu, bo z reguły woleliśmy suczki. Mimo tego ja cieszyłam się ogromnie gdyż wreszcie się doczekałam i miałam swojego własnego psa, w dodatku stworzonego do agility...
W cudownym obłoku fascynacji nowym członkiem rodziny i wizją tego co planuję z nim robić wyruszyliśmy w swoją wspólną już podróż przez życie.

Byłam przygotowana na psa z dużym temperamentem, chęcią do pracy i ogólnie wiedziałam, że pojawią się nam problemy wychowawcze - jednak byłam świadoma, że uczę się na tym psie i zapewne go "trochę" zepsuję. Wiedziałam, że będę mieć o wiele mniej czasu dla znajomych, ogólnie mniej czasu wolnego i będę musiała zrezygnować z niektórych swoich zainteresowań.. Byłam w stanie się na tyle poświęcić. Szybko jednak zobaczyłam, że moje wyobrażenie o hiperaktywnym borderze ciągle pracującym jest bardzo omylne. Pojawiły się problemy z którymi w większości sobie nie radziłam. Starałam się poświęcać psu coraz więcej czasu z myślą" może wtedy on zrozumie, że robi źle..." - głupie myślenie, ale jak mówią "Nadzieja matką głupich".
Bardzo szybko zaszyły u mnie drastyczne zmiany. Bardzo się zmieniłam. Tak wiele innych niż wcześniej rzeczy stało się dla mnie istotnych. Żyłam moim psem... poczułam się jakbym była od niego uzależniona, od współpracy z nim. Kiedy mieliśmy kilka dni przerwy " w robocie" od razu czułam się gorzej.. jakby jakaś cząstka mniej umierała i wołała ostatkiem sił "CO JEST !?".Widziałam też, że psu też coraz bardziej zależało na kontakcie ze mną...
Długo nam zajęło wspólne docieranie się... praktycznie rok mieliśmy problemy z dogadaniem się. Inny team'om zajmuje to zazwyczaj o wiele krócej... Ale trafiłam też na wyjątkowego psa, co zrobiło w tym swoje, bo on swoją psychiką i niektórymi zachowaniami zasadniczo wychodzi przed szereg, ale co zrobić byłam od razu "wrzucona na głęboką wodę".
Mimo tego, że tak wiele zmieniłam w swoim życiu nie żałuję w żaden sposób swojej decyzji. Wręcz przeciwnie uważam, że była to najlepsza z podjętych decyzji w moim życiu ! Bo przecież, mimo rezygnacji z niektórych rzeczy odkryłam nowe, ciekawsze... Jedną z nich jest właśnie fotografia. Ponieważ chociaż to, że posiadałam lustrzankę jeszcze przed psem to i tak nie umiałam z niej korzystać.Obecnie moje zdjęcia nadal nie są super (przynajmniej nie tak jakbym chciała) ale i tak jestem zadowolona z tego, że zrobiłam taki krok na przód, a do wszystkiego zmotywował mnie pies !
Podsumowując ( ajć ale się rozpisałam dziś ! ) gdybym mogła cofnąć czas przed zakupem psa i przejść tą drogę jeszcze raz nie zmieniłabym nic ! To czego mój Border Collie nauczył mnie przez ten czas, żaden ludzki nauczyciel nie byłby w stanie nauczyć mnie przez kilka lat !
Jednak po moich doświadczeniach, jestem przekonana o twierdzeniu, że "border to nie pies dla każdego". Ja dałam radę z pomocą hodowcy i przyjaciół poradzić sobie z problemami, ale czy każdy chętny byłby tak samo w to zaangażowany ? Na to pytanie można jedynie gdybać..
Polecam jednak każdemu przyszłemu nabywcy bordera zastanowić się nie dwa czy trzy razy, leczy  piętnaście zanim pomyślicie o zakupie tego psa !
A teraz dla wytrwałych jeszcze kilka fot:
Pzdr. A & Ri !

14 komentarzy:

  1. Amen. Tyle powiem.
    Jesteś szczęściarzem, ponieważ cieszysz się ze swoich działań. Ja natomiast bardzo wiele rzeczy zmieniłabym ,począwszy od wyboru hodowli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie mam na co narzekać, a wręcz przeciwnie muszę chwalić hodowlę i hodowczynię mojego psa ! Takich ludzi ze świecą po świecie szukać....

      Usuń
    2. Zgadzam się i zazdroszczę Ci.

      Usuń
  2. Nieźle się rozpisałaś, ale dla przyszłych nieświadomych właścicieli napewno się to wszystko przyda, np. dla mnie. ;p
    Świetne zdjęcia i jesteście świetnym teamem. Tyle powiem. :)
    Pozdrawiamy i zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy !
      Cieszę się, że w jakiś sposób pomogłam ;)

      Usuń
  3. Mam labradora, 10 lat przygotowywałam się na tę rasę i jedno mogę powiezieć - człowiek nigdy nie będzie w pełni gotowy. Po prostu. Każdy pies ma inny charakter, my popełniamy inne błędy, czasem żenująco podstawowe mimo naszej wiedzy. Trafił mi się lab bardzo charakterny, swego czasu byl nazywany "anarchistą". Wraz z jego coraz większą masą rosła presja, by wreszcie sobie z nim poradzić. Udało się, mój pies ma 3,5 roku i jest w moich oczach idealny. Ale czy następnym moim psem będzie labrador? nie. Rasa przecudowna, całe życie będę mieć zawsze labradora, ale zbyt flegmatyczna. Jestem osobą bardzo energiczną, wymagającą, mój pies jest przy mnie zbyt powolny. Mam psa w typie teriera, pasuje mi jego energiczność i inteligencja której labrador nie oszukujmy się - nie posiada. Niestety charakter teriera w ogóle mi nie leży, w dodatku mój terir to pies wybitnie problemowy (na moim blogu jest o tym nawet wpis). Moim następnym psem będzie border, decyzja w pełni świadoma. Potrzebuję psa, który wytrzyma moją potrzebę ruchu i pracy, przy którym nie będę miała wyrzutów sumienia, że mu pikawa wysiądzie. Będzie idealnym dopełnieniem leniwego, kanapowego laba który kocha mnie mimo wszystko i wszystkie błędy mi wybaczył. On mnie wiele nauczył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i bardzo dobrze :) Wiadomo nie zawsze od razu trafimy na rasę, która w pełni nam odpowiada.. Ja akurat trafiłam od razu, ale akurat bordery są mocno uzależniające( oczywiście jak nam odpowiadają pod każdym względem).Życzę Ci aby Twój kolejny pies był tym, którego oczekujesz !

      Usuń
    2. Borderowi też potrafi wysiąść pikawa, to dalej żywy pies ;) Zdrowy rozsądek konieczny jest w każdej kwestii

      Usuń
  4. Ja na przykład najprawdopodobniej na początku czerwca będę miała tollera i muszę przyznać, że odrobinę się stresuje. A może nie tyle co stresuje tylko raczej jestem odrobinę przerażona. Do tej pory zajmowałam się dorosłym psem, tzw "gotowcem" nie musiałam go wychowywać od samego początku, dlatego teraz jestem trochę zestresowana, bo z reguły jestem taką osobą dla której wszystko musi być idealne,a przynajmniej jak najbardziej zbliżone do ideału. Tak bardzo chce, żeby wszystko mi na początku wyszło, by nie zepsuć psa na samym starcie, żeby wszystko zrobić DOSKONALE! Dlatego teraz przestudiowuję książki i artykuły o wychowaniu szczeniaka i o pracy z tollerem :) Lecz mam tą świadomość, że nie da się nie popełnić choć by najmniejszego błędu.
    Świetnie napisane, może da niektórym do zrozumienia, że border to nie jest pies pracujący na okrągło (jak to piszą w książkach) Nieraz człowiek zapomina, że to jednak tylko pies i też potrzebuję przerwy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale nawet jakbyś nie wiem jak się starali błędów nie unikniemy... a jakie błędy? To już zależy konkretnie od psa. Trzymam kciuki, aby tych błędów było jednak jak najmniej u Twojego kolejnego psa !

      Usuń
  5. "Dzięki" mojemu borderowi pisałam mgr o rok dłużej, zmieniłam znajomych na głównie tych z psami, wstaję sporo wcześniej, ciągle pędzę (do domu, żeby jak najszybciej wyjść na spacer), często nawet nie widzę jak jestem ubabrana błotem, obśliniona i cała w kłakach, nie raz bym prawie zbankrutowała i pewnie szybciej osiwieję ;) Ale to cudowne psy, chociaż każdy inny

    OdpowiedzUsuń
  6. to pierwszy post jaki przeczytałam na Twoim blogu. Od razu postanowiłam dodać Cię do obserwowanych ponieważ spodobało mi się Twoje podejście.
    Ciekawym faktem jest to że też chcę mieć bordera Rico. no chyba, że to będzie suczka. bo na to się zdecydować nie mogę. Na psa jestem w 100 a nawet w 1000% zdecydowana tylko za rok bo fundusze chcę uzbierać.
    Mam do Ciebie jednak małe pytanie - z jakiej hodowli pochodzi Twój Rico?

    Jestem pełna podziwu przeglądając Twojego bloga.

    Pozdrawiam
    Angie

    (ja niedługo powracam na swojego bloga - chociaż nie borderowego to i tak zapraszam)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rico jest z hodowli Akiline. Wszystko o nim jest napisane w jego zakładce ;)
    Cieszę się, że blog Ci się tak podoba !
    Pozdr!
    A.

    OdpowiedzUsuń